sobota, 19 grudnia 2015

Jesienna powieść

Stanisław Ignacy Witkiewicz, Pożegnanie jesieni, 1927

 
 
 
Z góry odpieram zarzut, że powieść ta jest pornograficzna. Uważam, że opisanie pewnych rzeczy, o ile one dają pretekst do wypowiedzenia innych, istotniejszych, musi być dozwolone. (…) Czasami lepsza jest kropka nad „i” i ogonek przy „ę” niż dyskretne kropeczki i myślniki. (Przedmowa)

 
 
 
Witkacy powieściopisarz nie wiele różni się od Witkacego dramaturga a nawet malarza. W jego powieści znalazłam mnóstwo odnośników do reszty twórczości. Te same środki wyrazu, podobne motywy, wciąż ten sam styl aż w końcu nie mogłam się oderwać od myśli, że również w Pożegnaniu jesieni forma przerosła treść. „Czysta forma” zdominowała Witkacego, który na każdej stronie swojej powieści bulwersuje jak nie słownictwem to skandalicznymi wydarzeniami.



Autor tak bardzo przywykł do pisania dramatów (napisał ich ok. 40), że nie potrafił do końca w powieści trzymać się ram gatunkowych. Konstruuje prawie sceniczne dialogi, poprzedza je drobiazgowymi opisami miejsca, charakterystyką osób czy sytuacji, a jakby tego było mało dodaje mniejszym drukiem przed rozdziałami tzw. Informacje (dające wgląd w tło wydarzeń). Witkiewiczowski dramat w powieści!

W przewodnim wątku czterech głównych bohaterów skupia się na swoich miłostkach igrając z emocjami. Podniosły język powieści jest nijako kontrastem dla niskolotnych akcji fabularnych. Anastazy, Hela, Zosia i książę Prepudrech to osoby, wokół których skupia się akcja. Ich życiowe perypetie mają być pretekstem do wykładów filozoficznych i poglądów autora. Powtarzające się w twórczości Witkacego motywy do złudzenia przypominają jego osobiste przeżycia. Honorowy pojedynek, zdrady, kochankowie, małżeństwa bez miłości aż w końcu wszechobecne myśli samobójcze pojawiają się tutaj jako główne wyznacznik prozy Witkacego.

Oczywiście całość czyta się bardzo zabawnie i szybko. Opisane czasy odchodzą już w zapomnienie tym ciekawiej było mi zanurzyć się w Pożegnanie jesieni. Jednak po przeczytaniu tej książki pozostaje pewien niesmak, jakieś nieokreślone pytanie: po co to wszystko? Najpierw winiłam za tą beznadziejność fabułę powieści, ale po głębszych refleksjach doszłam do przerażającego przypuszczenia. Może to katastroficzne poglądy Witkacego przekradły się do mnie z książki? Znając charakter autora mogę podejrzewać, że mógł mieć w tym jakiś cel. Niby nic....a jednak zakorzenia się w umyśle jakaś dziwna, podejrzana myśl.....

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz