Olga Tokarczuk, Gra na
wielu bębenkach, 2002
„Nie chodzi mi o nic
innego w życiu, tylko o to
żeby pisać. Wiem, że mnie zrozumiesz.”
Zbiór dziewiętnastu
opowiadań Olgi Tokarczuk to różnorodna mieszanka scen z życia
błąkających się po świecie ludzi. Każdy z bohaterów odkrywa
mały skrawek swojego życia, obnaża swój sposób na funkcjonowanie
w świecie, albo opowiada o pozornie nudnych, a jednak niezwykłych
wydarzeniach. Zamykające zbiór opowiadanie o bębnach posłużyło za
motto i tytuł książki.
Tokarczuk pokazuje, że tyle ile jest rodzajów bębnów, tyle jest dźwięków, a każdy
wbrew pozorom różni się od siebie, tak samo jak ludzie.
„Robił się hałas
nie do wytrzymania i wtedy włączyło się wszystko inne: afrykański
dundun, rzężący, udający ludzką mowę idiofon, tympanon, na
którym grały tylko kobiety, mnóstwo podwójnych nakkarów,
pojedyncze bębny robione w domu z czego się tylko dało, dziecięce
bębenki kupione w sklepie z zabawkami, a także wytworne egzotyczne
mu jü w kształcie ryby.”(s.337)
Część tekstów odnosi się w mniejszym bądź większym stopniu do
świata literackiego, a konkretnie pisarskiego. Autorka zabawiła się
motywami ze znanego sobie najlepiej kręgu tematycznego. Przyznam
szczerze, że otwierające zbiór opowiadanie „Otwórz oczy już
nie żyjesz” pochłonęło mnie całkowicie i sprawiło, że miałam
ochotę przeczytać resztę za jednym zamachem, pozostawiając cały
swój realny świat gdzieś za sobą. Oto bohaterka tego
opowiadania, wielbicielka kryminałów, niewiarygodną siłą sprawczą
ma wpływ na krwawe wydarzenia rozgrywające się w książce, którą
czyta. Mistrzowska konstrukcja, udane budowanie napięcia i dobra
puenta. Jestem pod ogromnym wrażeniem. Po tak dobrym pierwszym
tekście reszta wypada różnie, wszystkie łączy jednak często
powracający w prozie Tokarczuk motyw podwójnego wcielenia, zamiany
ciałami, czasami schizofrenia. Ciekawe konstrukcje tych opowiadań
zmuszają do przemyśleń a skłonność pisarki do balansowania
między światami (realnym i nierealnym) nadaje im ciekawego
wydźwięku.
Przyznam
się, że najbardziej z tego zbioru byłam ciekawa opowiadania
„Żurek” na podstawie którego Ryszard Brylski nakręcił w 2003
roku film. Tym bardziej, że główna bohaterka jest moją
imienniczką. Zdziwiłam się bardzo, że opowiadanie zaadoptowane na
długi film fabularny ma tylko 10 stron! Niesamowite i piękne:)
Bywa
czasem, że lekki styl tej książki potrafi zmylić, bo miejscami
zabawne treści jak w opowiadaniu o rozbitku na bezludnej wyspie,
ciężarnej sprzątaczce Sabinie albo o najbrzydszej kobiecie świata,
przesiąknięte są głębszym przesłaniem, dostępnym tylko dla
wtajemniczonych!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz