Wrażliwiec walczy z
Listopadem
Robi się zimno
Szpary w dachu
odsłaniają niebu
jego bose stopy
Powoli sinieją mu
dłonie
od tych zapachów
z listopadem
Wczoraj znów
odwiedził moją
sypialnię
ale nie chciał
zostać dłużej
Liście szeleszczą na
strychu
Kładzie je pod dywanem
Ukrywa dłoń
do walki z grudniem
Trzymam w ręku leciutki
jak piórko tomik wierszy. Pięknie wydany, z rysunkami Joanny
Rzeszotek. Głównym bohaterem wierszy Barbary Kilckiej jest
znaleziony na drodze tytułowy Wrażliwiec. Jemu też poświęcone są
wszystkie wiersze w drugiej części tomu. Wracam do niego prawie
zawsze w jesienne wieczory. Odnalazłam w nim cząstkę siebie.
Przypomniał mi o tym co głęboko w sobie chowam. Uwrażliwił.
Oczywiście to wszystko
zasługa poetki, która namaczając każde słowo w smakowitej
metaforze obnaża wrażliwych ludzi z tajemnic, pokazując im
jednocześnie coś strasznie ważnego. Uświadamia, że nie są sami
na świecie, że Wrażliwców jest mnóstwo, no i przede wszystkim
solidaryzuje się z nimi. W tych kilku wierszach nazwano stany
wcześniej nienazwane, opisano uczucia jeszcze nieopisane. Można
opowiadać o tym tomie jak o powieści albo co najmniej opowiadaniu.
Jest główny bohater, ma różne przygody i je na swój sposób przeżywa. Nie padają
tu odpowiedzi na ważne egzystencjalne pytania. Tak naprawdę to też
do końca nie wiadomo jaki jest ten Wrażliwiec i za co można go
lubić. Wszystko jest tutaj jednak pełne uroku, czy to przez
górnolotny, poetycki styl czy też dzięki trafnemu doborze słów
albo treściwości myśli. Lekkie wersy zapadają w pamięć.
„Powinno się zakazać
szarzyzny
i sklepów mięsnych
chorych miłości
zdrowego rozsądku
świętego spokoju
palenia tanich
papierosów... „
Koniecznie musicie się
dowiedzieć dlaczego Wrażliwiec Klickiej woli czekać na szczęście
niż je mieć, dlaczego wyrzuca je za drzwi gdy przychodzi? Co robi
sam na strychu, na co czeka i co napisał w liście do prezydenta. No
i przede wszystkim o co kłóci się z Panem Bogiem. A póki co
przeczytajcie co ma do powiedzenia zwykłym ludziom.
Co wrażliwiec ma do
powiedzenia zwykłym ludziom
Swoje małe słońca
wieszacie na
żyrandolach
bolą was nogi i głowa.
Zimną zupą
karmicie swoje
chłodne dzieci.
I chociaż zazdroszczę
wam czasem
dobrego snu
małych nadziei
i tego świętego
spokoju
o który tak dbacie
na ogół nie zaprzątam
sobie wami głowy.
To przecież nic
ciekawego
tak powoli umierać...
Pozdrawiam,
OdpowiedzUsuńhttps://www.janusz-andrzejczak.pl/