czwartek, 20 sierpnia 2015

Przeklęty Astrolog

Carla Montero, Szmaragdowa tablica, 2012

Tytuł oryginału: La Tabla Esmeralda

„W 1943 roku 2775 skrzyń wyładowanych dziełami sztuki wyruszyło do Niemiec z Paryża, gdzie zostało ich jeszcze 400. Przez całą okupację Niemcy zrabowali francuskim Żydom ponad 20 tysięcy dzieł sztuki.” (s. 421)


 
„Gdyby Sarah miała w ręku pędzel, zaczęłaby malować na płótnie okna. Pierwsze pociągnięcia pędzla byłyby gwałtowne, mieszałyby kolory, żeby uczynić je ciemniejszymi, tak mrocznymi jak jej dusza....Choć może w końcu pieściłaby kontury i rozpuszczała postaci delikatnymi posunięciami. Sarah chciała krzyczeć jak Munch albo łkać jak Picasso, ale też płynąć gwieździstym niebem jak Matisse. Na tym płótnie, czarnym, granatowym i pomarańczowym, namalowałaby własny ekspresjonistyczny obraz, żeby krzyczeć, płakać i na koniec latać.”
 (s. 411)


Książka hiszpańskiej autorki, (której niemiecki wydawca nadał przewrotny tytuł Das Mädchen mit den Smaragdaugen oznaczający dziewczynę o szmaragdowych oczach, a nie tak jak chciała autorka „Szmaragdową tablicę”, czyli tajemnicę ukrytą na obrazie renesansowego artysty Giorgionego) ogłoszono przed trzema laty bestsellerem zarówno w Hiszpanii jak i w Polsce. Książka, której akcja rozgrywa się między Madrytem a Paryżem oraz drugą wojną światową a współczesnością, naświetla problem kradzieży dzieł sztuki przez Niemców podczas wojny. Jest to mroczna podróż po tajemnicach historii, skrywanych przed całym światem. Podejmuje temat zaślepienia pieniędzmi, żądzy władzy i zemsty. Pisarce udało się w lekko podanej obyczajowej opowieści ukryć między wersami ważne sprawy, w ten nawet sposób, że podczas czytania w ogóle nie ma się wrażenia ich powagi, dopiero po skończeniu lektury pozwoliłam sobie na  refleksje egzystencjalne, odnoszące się zarówno do moralności człowieka jak też zagmatwanych ludzkich losów wojennych i powojennych oraz przewrotności przeznaczenia. Uzmysłowiłam sobie jak bardzo jesteśmy wszyscy naznaczeni tą wojną, która chociaż wydaje się bardzo odległa, to nadal pozostawia po sobie mnóstwo niezałatwionych, nieprzerobionych, nieprzedyskutowanych spraw i urazów.


Fabuła prowadzonej dwutorowo narracji skupia się na odnalezieniu renesansowego obrazu, co do którego istnienia nikt nie jest pewny. Młoda hiszpanka-historyk sztuki angażuje się w śledztwo sięgając głęboko w przeszłość okupowanego podczas wojny Paryża. Paralelnie czytelnik śledzi losy francusko-żydowskich rodzin, wymordowywanych przez Niemców (nazywanych w książce nazistami). Wczuwając się w losy młodej Żydówki Sarah Bauer odkrywamy razem ze współczesną nam Aną jej tragiczne losy. Im dalej w głąb tym bardziej nieprawdopodobne.

Dzięki nienagannej narracji i dobrze przemyślanej konstrukcji, powieść czyta się jednym tchem. Obie kobiety, główne bohaterki wzbudzają sympatie i siłą woli kibicowałam im podczas ich zmagań z rzeczywistością, choć historia ta czasami ociera się o banał. Język, a może tłumaczenie książki miejscami sprawia wrażenie nieudolnego, albo nawet zbyt przezroczystego a opisy często wydawały się pisane na siłę. Niespodziewane zwroty akcji trzymają jednak w napięciu i nie sposób oderwać się od książki. Dodatkowo każdy rozdział, w którym akcja rozgrywa się podczas wojny, poprzedzany jest informacją historyczną odnoszącą się do opisywanych wydarzeń. Daje to większe poczucie autentyczności i pozwala na jeszcze lepsze wczucie się w sytuację i dramatyzm fabuły. Dodając do tego wiedzę historyczną i artystyczną jaką zdobyłam podczas czytania, łatwo stwierdzić fakt, że prawie 700 stron prozy Carlii Montero to dobrze zainwestowany czas.

„Uważam, że książki posiadają aurę, jak każde dzieło sztuki. Książka to nie plik papierów, tak jak obraz nie jest płótnem, jedno i drugie to kreacja w czystej postaci, energia twórcza, i dlatego mają aurę.
Jestem przekonana, że gdybym kiedyś została sama w starej bibliotece po zamknięciu, sama i po ciemku, mogłabym zobaczyć lśnienie półek jak ogni świętego Elma nad masztami żaglowca. Słyszałabym też ich głos: szmer kartek i szept atramentu. Jestem przekonana, że książki mówią i oddychają, a im starsze i dłużej leżały wystawione na miłość czasu, łatwiej można dostrzec ich życiowe stałe.” (s. 288)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz