Carla Montero, Szmaragdowa
tablica, 2012
Tytuł oryginału: La Tabla Esmeralda
„W 1943 roku 2775 skrzyń
wyładowanych dziełami sztuki wyruszyło do Niemiec z Paryża, gdzie
zostało ich jeszcze 400. Przez całą okupację Niemcy zrabowali
francuskim Żydom ponad 20 tysięcy dzieł sztuki.” (s. 421)
„Gdyby Sarah miała w
ręku pędzel, zaczęłaby malować na płótnie okna. Pierwsze
pociągnięcia pędzla byłyby gwałtowne, mieszałyby kolory, żeby
uczynić je ciemniejszymi, tak mrocznymi jak jej dusza....Choć może
w końcu pieściłaby kontury i rozpuszczała postaci delikatnymi
posunięciami. Sarah chciała krzyczeć jak Munch albo łkać jak
Picasso, ale też płynąć gwieździstym niebem jak Matisse. Na tym
płótnie, czarnym, granatowym i pomarańczowym, namalowałaby własny
ekspresjonistyczny obraz, żeby krzyczeć, płakać i na koniec
latać.”
(s. 411)
Książka hiszpańskiej
autorki, (której niemiecki wydawca nadał przewrotny tytuł Das
Mädchen mit den Smaragdaugen oznaczający
dziewczynę o szmaragdowych oczach, a nie tak jak chciała autorka
„Szmaragdową tablicę”, czyli tajemnicę ukrytą na obrazie
renesansowego artysty Giorgionego) ogłoszono przed trzema laty
bestsellerem zarówno w Hiszpanii jak i w Polsce. Książka, której
akcja rozgrywa się między Madrytem a Paryżem oraz drugą wojną
światową a współczesnością, naświetla problem kradzieży dzieł
sztuki przez Niemców podczas wojny. Jest to mroczna podróż po
tajemnicach historii, skrywanych przed całym światem. Podejmuje
temat zaślepienia pieniędzmi, żądzy władzy i zemsty.
Pisarce udało się w lekko podanej obyczajowej opowieści ukryć
między wersami ważne sprawy, w ten nawet sposób, że podczas
czytania w ogóle nie ma się wrażenia ich powagi, dopiero po
skończeniu lektury pozwoliłam sobie na refleksje egzystencjalne, odnoszące
się zarówno do moralności człowieka jak też zagmatwanych
ludzkich losów wojennych i powojennych oraz przewrotności
przeznaczenia. Uzmysłowiłam sobie jak bardzo jesteśmy wszyscy
naznaczeni tą wojną, która chociaż wydaje się bardzo odległa,
to nadal pozostawia po sobie mnóstwo niezałatwionych,
nieprzerobionych, nieprzedyskutowanych spraw i urazów.
Fabuła
prowadzonej dwutorowo narracji skupia się na odnalezieniu
renesansowego obrazu, co do którego istnienia nikt nie jest pewny.
Młoda hiszpanka-historyk sztuki angażuje się w śledztwo sięgając
głęboko w przeszłość okupowanego podczas wojny Paryża.
Paralelnie czytelnik śledzi losy francusko-żydowskich rodzin,
wymordowywanych przez Niemców (nazywanych w książce nazistami).
Wczuwając się w losy młodej Żydówki Sarah Bauer odkrywamy razem
ze współczesną nam Aną jej tragiczne losy. Im dalej w głąb tym
bardziej nieprawdopodobne.
Dzięki
nienagannej narracji i dobrze przemyślanej konstrukcji, powieść
czyta się jednym tchem. Obie kobiety, główne bohaterki wzbudzają
sympatie i siłą woli kibicowałam im podczas ich zmagań z
rzeczywistością, choć historia ta czasami ociera się o banał.
Język, a może tłumaczenie książki miejscami sprawia wrażenie
nieudolnego, albo nawet zbyt przezroczystego a opisy często wydawały
się pisane na siłę. Niespodziewane zwroty akcji trzymają jednak w
napięciu i nie sposób oderwać się od książki. Dodatkowo każdy
rozdział, w którym akcja rozgrywa się podczas wojny, poprzedzany
jest informacją historyczną odnoszącą się do opisywanych
wydarzeń. Daje to większe poczucie autentyczności i pozwala na
jeszcze lepsze wczucie się w sytuację i dramatyzm fabuły. Dodając
do tego wiedzę historyczną i artystyczną jaką zdobyłam podczas
czytania, łatwo stwierdzić fakt, że prawie 700 stron prozy Carlii
Montero to dobrze zainwestowany czas.
„Uważam, że książki
posiadają aurę, jak każde dzieło sztuki. Książka to nie plik
papierów, tak jak obraz nie jest płótnem, jedno i drugie to
kreacja w czystej postaci, energia twórcza, i dlatego mają aurę.
Jestem
przekonana, że gdybym kiedyś została sama w starej bibliotece po
zamknięciu, sama i po ciemku, mogłabym zobaczyć lśnienie półek
jak ogni świętego Elma nad masztami żaglowca. Słyszałabym też
ich głos: szmer kartek i szept atramentu. Jestem przekonana, że
książki mówią i oddychają, a im starsze i dłużej leżały
wystawione na miłość czasu, łatwiej można dostrzec ich życiowe
stałe.” (s. 288)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz