Miguel de Cervantes, Don
Kichot z la Manchy, 1605
„ W pewnej wiosce,
jałowej hiszpańskiej połaci Manczy, żył sobie przed niedawnym
zgoła czasem mąż stanu szlacheckiego (…). W wolnych chwilach (a
tych miał najwięcej, jak rok długi) oddawał się lektorze ksiąg
rycerskich, i to z taką gorliwością i zapamiętaniem , że
zaniedbywał przy tym i z kretesem zapominał o wszystkim, nawet o
polowaniach i gospodarstwie. Co więcej: ta dziwaczna skłonność
tak daleko go zawiodła, że kawałek po kawałku posprzedawał całą
swą ziemię, a za grosz tą drogą zdobyty kupował sobie nowe
księgi rycerskie. W krótkim czasie tyle ich nagromadził, ile tych
tylko mógł dostać. Przy tym tak pilnie zatapiał się w ksiąg
onych czytaniu, że czytywał cięgiem, dniem i nocą, bez żadnego
opamiętania aż mu nareszcie wysechł z tego mózg i postradał
rozum. Wyobraźnia jego jęła się napełniać tym wszystkim, o czym
czytał w książkach, a na domiar wbił sobie jeszcze w głowę, że
wszystkie te wyczytane androny i bujdy są szczerą prawdą i że nie
ma na świecie i nie było nigdy nic prawdziwszego niźli te
opowieści powstałe z wyśnionych, wymarzonych bredni.”
Miguel de Carvantes
rozpoczął pisać swoją książkę podczas pobytu w więzieniu u
progu XVII wieku. Wcześniej prowadził nie mniej szalone życie niż
jego bohater, domniemywam więc, że w niejednej opisanej przygodzie
sam brał udział. Jednak to, jak fantastycznie ubrał swoją
opowieść w metaforyczny płaszcz słów i jak nieprawdopodobnie
sportretował społeczeństwo i jego niezmienne aż do XXI wieku
cechy, jest zdumiewające. Z każdym rozdziałem, z każdą opisaną
postacią książki nie mogłam wyjść ze zdumienia. Oto my: ludzie
i świat sprzed wieków, charakteryzujący wszystkie nasze przywary i
uzmysławiający jak marni tak naprawdę jesteśmy, skoro
przez stulecia w ogóle się nie zmieniliśmy.
Ilustracja: Gustave Dore - walka z wiatrakami |
Don Kichot zatracił
poczucie rzeczywistości w książkach. Zaczął żyć światem z
opisanych opowieści, stał się jednym z jej bohaterów. Czy długo
trzeba szukać analogii z dzisiejszym światem wirtualnym? Dokąd
prowadzi młodych ludzi świat gier komputerowych? Zmierzają
dokładnie w tym samym kierunku co Don Kichot, któremu „wysechł
z tego mózg i postradał rozum”. Nie
mniej jednak, strasznie podoba mi się zaczytanie bez opamiętania.
Otoczyć się książkami po sufit, zamknąć drzwi i czytać,
czytać, czytać! A fakt, że książki mogą doprowadzić do
szaleństwa, aż mnie pobudził do poszukiwania autorów, mających
taką moc.
Ilustracja: Gustave Dore - biczowanie się Sancha |
Postawa
naszego błędnego rycerza uświadomiła mi mnóstwo smutnych i
przykrych faktów. Don Kichot w swoim opętaniu nie był chory tylko
po prostu naiwny i głupi, a wszyscy spotkani przez niego ludzie
zamiast próbować mu pomóc i wytłumaczyć rzeczywistość,
odgrywali przed nim jego teatr. Szereg płynących z tego wniosków
nie stawia nas w najlepszym świetle. Po pierwsze, głupcowi można
wszystko wmówić, uwierzy bez zastanowienia przyjmując słowa za
nadrzędną wartość prawdy. Oddany, choć naiwny giermek ślepo
wypełnia polecenia swojego pana, chociaż zdawał sobie sprawę z
jego niepoczytalności. Zaślepiony zyskami materialnymi zrobiłby
dla niego wszystko, włącznie z samobiczowaniem (choćby udawanym).
Mnóstwo razy spotkałam na swojej drodze podobne zjawiska, ślepego
zapatrzenia w drugą osobę lub wypełniania bezmyślności różnego
rodzaju dla korzyści finansowych. Robienie z siebie głupka, ofiary.
Jakżeż pięknie sportretował to hiszpański pisarz. Podobną
sprawą jest granie pod nuty spotkanych osób. Czasami dzieje się to
zupełnie nieświadomie nawet u mnie. W rozmowie upodabniam się do
swojego rozmówcy, zaczynam myśleć jego torem. Chcąc być miłą
przytakuję i gram w jego grę, zniżam poziom, mówię jego
językiem, rezygnuję z siebie. Tak samo jak wszyscy ci, których
spotykał na swojej drodze Don Kichot udawali, że faktycznie żyją
w czasach rycerskich i nie ma nic dziwnego w jeżdżeniu w zbroi na
koniu z giermkiem. Jak daleko można zabrnąć w swoim szaleństwie?
O rzucaniu się na wiatraki i platonicznej miłości nie wspomnę. I dlaczego tak często
człowiek nie potrafi wycofać się z różnych sytuacji w
odpowiednim momencie? Dlaczego Don Kichot po każdym swoim
niepowodzeniu nie wyciągał z niego wniosków? Dlaczego nie uczymy
się na błędach? Albo może, dlaczego nie zdajemy sobie z nich
sprawy?
Książka
ta wywołała we mnie mnóstwo podobnych pytań i refleksji.
Uzmysłowiła marną kondycję człowieka. Nie musimy przebierać się
za błędnych rycerzy i tak niejeden z nas tkwi w jakimś
nieuświadomionym szaleństwie szkodząc sobie samemu. Jak to trafnie ujął w przedmowie tłumacz Cervantesa Józef Wittlin:”Wszyscy jesteśmy
równie śmieszni jak tragiczni i wszyscy walczymy z
wiatrakami”.(s.6)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz