wtorek, 2 września 2014

Turcja od podszewki


Witold Szabłowski Zabójca z miasta moreli, 2010
W Turcji polityków rozpoznaje się po wąsach.
Najdłuższe mają nacjonaliści. Nieco krótsze – socjaliści. Najkrótrze – islamiści.
Wąsiska nacjonalistówsa przycięte nadustami, wypielęgnowane. Końcówki zwisają w dół brody. Tworzą podkówkę, która biegnie tam gdzie kończy się twarz, a zaczyna szyja. (...) Socjaliści mają pod nosem pierzynkę zachodzącą na zęby. Jeśli jej nie pielęgnować włazi do ust. (...) Najbardziej o swoje wąsy dbają jednak islamiści. Mają ich dokładnie tyle, ile przestrzeni na wąsy przewidziała natura. Przycinają je tak, by miały nie więcej niż pięć milimetrów długości.
Trzynaście reportaży dziennikarza Witolda Szabłowskiego (który zna Turcję jak własną kieszeń) to porządna garść informacji o historii, polityce, kulturze, mentalności i obyczajowości Turcji. Autor odwiedza wielkie metropolie i małe miejscowości leżące daleko poza turystycznym szlakiem. Opowiadając o spotkanych Turkach i samym im dając opowiadać, reportażysta uświadomił mi sporo ważnych zjawisk, o których wcześniej nie wiedziałam. Przeraził mnie fakt, że brutalne obyczaje o jakich przeczytałam w książce nadal mają miejsce. Kilkakrotnie słyszałam podobne opowieści od spotkanych w Niemczech Azjatów, ale wciąż łudziłam się chyba, że wymuszane małżeństwa, honorowe zabójstwa, sprzedawanie sióstr do domów publicznych czy haniebne traktowanie kobiet to historie z ubiegłego wieku, że w dzisiejszych czasach, na pewno wszystko się zmieniło. Szabłowski głośno i wyraźnie przeczy moim przypuszczeniom. Sprawy, o których opowiada są nadal żywe i aktualne.
Każdego roku na wschodzie Turcji zabijanych jest kilkadziesiąt młodych dziewczyn. Kolejne giną w nieznanych lub dziwnych okolicznościach. To ofiary honorowych zabójstw, tradycji, która każe krewnym zabijać kobiety, gdy splamią honor rodziny.


Najbardziej podoba mi się w tej książce lekkie pióro autora i swobodny styl jego narracji. Reportaże czyta się znakomicie i nawet kiedy Szabłowski stara się przedstawić historię kraju i jego polityczne zawiłości razem z wielkimi przywódcami jak Atatürk czy Erdoğana, robi to na tyle przystępnie, że każdy laik w temacie świetnie się odnajdzie. W tekstach społecznych autor doszukując się w dziejach opisanego przez siebie kraju raczej skandalicznych tematów jak: obrzezanie, seksualne inicjacje, prostytucja albo reinkarnacje dziewiczych błon Turczynek, nie robi z tego sensacji lecz odnajduje potrafiących opowiedzieć swoje historie ludzi i daje nam możliwość wysłuchania ich własnych poglądów. Każdy problem społeczności tureckiej potrafi pokazać od strony zwolenników i przeciwników. Stara się zrozumieć i nie oceniać. Przez książkę przewijają się wątki polskie. Wcześniej nigdy bym nie pomyślała, że dla mieszkańców Turcji, ojczyzny noblisty Orhama Pamuka, posiadaczy egzotycznego Stambułu i pięknej Hagi Sophii, Polska może wydawać się imponująca.


W książce obok zwykłych osób pojawiają się także ważni tureccy bohaterowie. Tytułowy reportaż drobiazgowo opisuje niedoszłego zabójcę papieża Jana Pawła II Ali Agce, inny krawca Saddama Husajna albo zabawną historię o bajbajbuszach i obrzuconym butami amerykańskim prezydencie. Z wszystkich tekstów przebija poczucie humoru autora, które sprawia, że nawet ciężkie tematy nie obciążają czytelnika psychicznie. W innym przypadku, książka jednoznacznie kojarzyłaby mi się ze straszną opowieścią o smutnym kraju. Cieszę się, że rozdarci między wschodem i zachodem mieszkańcy Turcji o egzotycznych imionach, dzięki świetnym reportażom Witolda Szabłowskiego przestali być dla mnie anonimowi. Trochę jednak żałuję, że nie znalazłam tu pozytywnych bohaterów. Autor nie pokusił się o pokazanie dla równowagi szczęśliwych Turków ich rodzin, kobiet dumnych z tego, że noszą chusty i inteligentnej młodzieży dbającej o kultywowanie tradycji. Wiem, że tacy też tam mieszkają.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz