piątek, 12 września 2014

Pomnik współczesności


Lipska, Gdzie indziej, 2005
 

PEŁNY EKRAN

Gadu-gadu telefonuje jego fotografia
Poślubna podróż przejeżdża przez ekran
Ona w pliku białej sukni. On w ikonach
tenisówek.

Zalogowałem się w Tobie na zawsze.
Czytam co o mnie myślisz w twoich czcionkach.

Nadlatuje Arial.

A oni ze wspólnego okna
wyskakują wprost w witryny przestworzy.

I tak zawsze się kończy na tajnej służbie Security
która czeka już na nich
w pobliskiej dyskotece.

Dokoła
pełny ekran z widokiem
tego co ma jeszcze nastąpić.

 

Pada deszcz. Za oknem nastaje jesień. To najlepszy czas aby posiedzieć z tomikiem wierszy i porozmyślać. W moje ręce wpadły pięknie wydane przez Wydawnictwo Literackie wiersze Ewy Lipskiej. Nie znam dobrze tej poetki. Jej poezja została chyba trochę przyćmiona przez wielkich poetów epoki. W momencie jednak kiedy "wielkich” już nie ma a współcześni, młodzi poeci nie potrafią mnie zachwycić, sięgam po literatów z przeszłością i doświadczeniem w piórze. Spotyka mnie zaskoczenie. Poetka Ewa Lipska znalazła sposób aby o współczesnych czasach pisać poetyckim językiem. Jestem zachwycona. Okazuje się, że jednak XXI wiek może być tak samo poetycki jak poprzednie. Czasami miałam już wrażenie, że tych czasów nie sposób ubrać w prawdziwie poetyckie obrazy, że trzeba szukać nowego języka do ich opisu.


W utworach Lipskiej nie znalazłam jednak aprobaty dla czasów współczesnych. Poetka zwraca raczej uwagę na otaczające nas: marność, pośpiech, hałas, gadulstwo. Podmiot liryczny jej wierszy stara się przed tym siebie ochronić, schować się głęboko. Często wkrada się tutaj wspomnienie minionych lat, wciąż obecna jest przytłaczająca świat przeszłość. Nie można przecież przeżywać XXI wieku bez kontekstu historycznego.

Nie ma już tej kawiarni.
Jest popisujące się złoto.
W pośpiechu wykonana reprodukcja. (...)

Nie wybaczam piękna
tamtym minionym chwilom
kiedz zapadaliśmy się
w czerwone skórzane fotele
i dodawaliśmy chmury do kawy.
(Cafe Muzeum)

Pojawia się więc w tomiku Gdzie indziej także wojna, trochę Boga, dochodzą do głosu obrazy przemijania i uciekającego czasu, skrada się gdzieś między wersami starość. Wiersze: Tramwaj, Otchłań, Pomnik czy Popołudnie owiane są lekko melancholijnym nastrojem z zabawnym przymrużeniem oka.

Rozmawiamy o wojnie.
W ogrodzie bagnety irysów.

Siedzimy na huśtawce.
Za zakrętem znika trąbka.

Popycha nas wiatr.

W górę życie.
W dół śmierć.

W górę życie.
W dół śmierć.

W górę życie.(...)
(Popołudnie)


Odnoszę wrażenie, że poetka jest pełna niepokoju o przyszłość naszej cywilizacji, martwią ją zarówno losy całego społeczeństwa jak też indywidualnych istnień. Szkoda, że oprócz przyznania jej racji nic nie mogę z tym zrobić. Może tylko spróbować powalczyć aby świat mojego najbliższego otoczenia był lepszy od przeciętnego.


Czasem widzisz jak z głów
sypie się tynk.
Łuszczy się elewacja rozumu.

Znowu historia.
Po co do niej wracać,
kiedy i tak wszystko przed nami.
Stało się. Nie odstanie.

Siedzę pod byle jakim niebem
i słucham co mówi przeciętność. (...)
(Otchłań)


Podobają mi się wiersze Ewy Lipskiej o poezji i poetach. Niedocenione, czasem wyśmiewane, kiepsko opłacalne zajęcie. Artyści często dumają nad własnym losem. Obawiam się jednak, że już nigdy nie pojawią się czasy kiedy poeta będzie na piedestale. Mogą mu ewentualnie postawić pomnik na środku miasta, z którego także Lipska kpi. Woli więc stwierdzić po prostu, że poetów nie ma!

Poetów nie ma.
Jest tylko moment nieuwagi.

Gra słów na ruchliwej jezdni.
Na wypadek
wiersza.
(Moment nieuwagi)

O poezji i poetach pisano już wiele. Pierwszy raz jednak przeczytałam wiersz o tłumaczach. Ewa Lipska poświęca im cały krótki poemat.

Moi tłumacze. Oni. Mój ciąg dalszy.
Moja – Ich
sterta czasu na stole.
Konfitury słowników.
(Moi Tłumacze)

 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz