Imre Kertesz, Opfer und Henker,
2007
"Das Schreiben, meine Damen und
Herren, ist ein eigenartiger und unerklärlicher Drang, den
Ereignissen unseres Lebens Form und Ausdruck zu verleihen, eine
reizvolle, aber gefährliche Verlockung. Das traumhafte Geheimnis
unseres Lebens können wir ohnehin nicht enträtseln; dann ist es
schon besser, bescheiden zu schweigen und still beiseite zu treten."
Starannie i przejrzyście wydana
książka węgierskiego noblisty to zbiór zaledwie pięciu tekstów, z których najstarszy powstał pod koniec lat piędziesiątych a
najmłodszy w 1998 roku. Autor porusza w nich tematy obecne w całej
swojej twórczości czyli konfrontuje ze sobą winę i niewinność,
fikcje i prawdę, wolność i zniewolenie. Mam wrażenie, że teksty
te w mniejszym lub większym stopniu odnoszą się do biografii
autora. Przypominają mi trochę felietony jakie swego czasu Imre
Kertesz publikował w Bluszczu. Znalazłam w nich całą
plejadę przeróżnych refleksji. Chętnie poruszanym tematem jest
tutaj także pisarstwo i żywot pisarza. Autor przedstawia bardzo
ciekawe, zabawne lub ironiczne spojrzenie na swój zawód.
Pierwsze opowiadanie "Erdenburger
und Pilger" to parafraza przypowieści o Kainie i Ablu.
Historia dwóch braci staje się pretekstem do rozważań nad istotą
nienawiści, nie tylko tej rodzącej się w rodzinnych kręgach, ale
także ogólniej w różnych społeczeństwach. Kolejny tekst "Ich
den Henker" powstał na początku pisarskiej działalności
noblisty a po prawie trzydziestu latach autor zamieścił go we
wstępie swojej książki "Fiasko".
Bardzo interesującymi okazały się
teksty o miastach, z którymi związany jest Kertesz. W kolejnych
tekstach pisarz opisuje swój rodzinny
Budapeszt oraz Berlin, miasto, z którym dobrowolnie się związał.
Ten felieton okazał się moim ulubionym. Autor stara się
odpowiedzieć na bardzo często zadawne mu pytanie Warum gerade
Berlin?! Wszyscy dziwią się pisarzowi żydowskiego pochodzenia,
który przebywał w czasie wojny w obozie
koncentracyjnym i na własnej skórze poznał znaczenie Holokaustu,
że zdedydował się zamieszkać w kraju "swoich oprawców".
Wnikliwie więc i drobiazgowo Kertesz
tłumaczy swój wybór. Opisuje Berlin, piękną europejską
metropolię otwartą na różne kultury i języki, bogatą literacko.
Mówi o tym, co zawdzięcza Niemcom i niemieckim wydaniom swoich
książek. Zwraca uwagę na fakt, że to niemieckie tłumaczenia
otwierają wielu pisarzom drogę do literackiej bohemy całego świata.
A na wszelkie zdziwienia jakie wywołuje jego sympatia do Niemców
odpowiada prosto: "Diese Generation ist schon ausgestorben
(...) Die neue aber kann ich nicht dafur verurteilen, was ihre Eltern
getan haben. Man muss ihnen dabei helfen, sich mit der Vergangenheit
konfrontieren zu konnen" . (Tamta generacja już wymarła.
Nie mogę nowej winić za to co uczynili ich rodzice. Trzeba im pomóc
w konfrontacji z przeszłością). Jestem wdzięczna pisarzowi za te
słowa, chciałabym aby dotarły daleko. O ile piękniejszy byłby
świat gdyby wszyscy podzielali zdanie Kertesza.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz