Amos Oz , Plötzlich tief im Wald,
2005
"Alles hatte vor vielen Jahren
angefangen, noch bevor die Kinder geboren wurden, zu einer Zeit, als
ihre Eltern noch Kinder gewesen waren. In einer Nacht, in einer
kalten, regnerischen Winternacht, verschwanden alle Tiere, das Vieh,
die Vögel, die Fische, die Kriechtiere und die Insekten, und am
nächsten Morgen gab es im Dorf nur noch Menschen."
Tą niesamowitą książką
zachłysnęłam się na całą noc. Po raz pierwszy język niemiecki
odkrył przede mną swoją ukrytą głębię, metaforyczny sens i
zakamuflowane między słowami znaczenia. Kiedyś czytałam w tym
języku Alchemika Paulo Coelho,
właśnie po to aby poznać niemiecką metaforykę, wyrażenia
obrazujące ukryte poziomy, później
przeczytałam poetycką książkę Sergio Bambarena Ein Strand für
meine Träume, ale dopiero niewielkie rozmiarowo dzieło pisarza
żydowskiego pochodzenia ukazało mi to czego szukałam. Podtytuł
tej książki to Ein Märchen – Bajka. Dla mnie była
to przygoda z piękną przypowieścią
pełną tajemniczych i wieloznacznych sensów.
Wielkim atutem tej książki jest bez
wątpienia jej poetycki styl i na pozór prosty a
jednak wieloznaczny język jakim posługuje się autor. Jednak
także sama historia rozgrywająca się na kartach powieści
zatrzymuje czas podczas czytania i na długo pozostaje w głowie. Oto
bowiem, jak w przytoczonym na początku fragmencie książki, z
pewnej małej wioski znikają wszystkie zwierzęta. Sytuacja wprost
niewyobrażalna. Pozostają puste budy po psach, zagrody po krowach i
kozach, stajnie bez koni, legowiska pełne sierści bez kotów,
klatki bez królików a nawet rzeka bez ryb. Nikt nie szczeka, nikt
nie miauczy, nie śpiewa żaden ptak, nie bzyczy żadna mucha
ani konik polny. Panuje niesłyszalna cisza. Dzieci poznają odgłosy
zwierząt dzięki swojej nauczycielce, która stara się wytłumaczyć
im czym one są, bo nigdy żadnego nie
widziały. Dorośli pytani o nie, odpowiadają zdawkowo, tajemniczo i
cicho. Proszą aby nigdy więcej nie poruszać tego tematu. Coś
ukrywają. Oz opisuje całą tą sytuację w taki sposób, że ciarki
nieraz przechodzą po plecach. Tęsknota dzieci za zwierzętami
wzrusza niesamowicie. Każdy marzy aby
tylko raz usłyszeć śpiew ptaków, aby spojrzeć w oczy psu, aby
poczuć pod palcami miękką sierść kota. Nagle człowiek zdaje
sobie sprawę, jak smutny byłby świat bez zwierząt, jak mało są
doceniane i zaczyna się wstydzić za całą krzywdę jaką się im
wyrządza.
Wioska ta pełna
jest dziwnych, groteskowych ludzi. Jest
stara panna nauczycielka Emanuela, która straciła swoją ukochaną
kotkę z małymi; jest rybak Almon, samotny dziwak, który tęskni za
swoim jedynym przyjacielem psem; jest Lilja pracująca w piekarni,
która z przyzwyczajenia od lat zostawia okruszki chleba dla ptaków
i rzuca je nieistniejącym rybom w rzece;
jest Solina, która wozi swojego męża w starym dziecięcym wózku,
bo postradał rozum kiedy zniknęły jego kozy. Ale największymi
bohaterami są tutaj dzieci. Dużo emocji wybudza
mały Nimi, który uwielbiał
opowiadać przeróżne historie jednak po
trzytygodniowym pobycie w lesie zwariował i zaczął
skakać po drzewach wydając dziwne
odgłosy. Najważniejsi są jednak odważni
Maja i Mati, to o nich toczy się główna opowieść i
to oni odkrywają dziwne, tajemnicze rzeczy i to ich, autor wyprawia
w ciemny las na poszukiwania rozwiązania tajemnicy dorosłych.
Więcej nie zdradzę, bo druga połowa książki jest bardzo
przejmująca, pełna przedziwnych zjawisk i niebezpieczeństw.
Autorowi udało się stworzyć typową
baśń zapierającą dech
w piersiach, wzbudzającą ciekawość i zdziwienie na każdej
stronie, aż w końcu wzruszającą swoją opowieścią.
Patrząc głębiej
na przesłanie tej książki, zwraca uwagę przede wszystkim fakt, że
to historia o społeczności i lęku przed wykluczeniem z niej. To
książka także o samotności i o konsekwencjach niegodnego
traktowania ludzi, o tym jak dużą krzywdę można wyrządzić innym
swoją drwiną i szyderstwem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz