Hanna Krall, Zdążyć przed Panem
Bogiem, 1977
O tej książce napisano już bardzo
dużo. Każde kolejne jej odczytywanie i próba oceny nie wniosą nic
nowego. Treści zawarte w nietypowym reportażu Hanny Krall
przerażają mnie tak samo jak miało to miejsce 15 lat temu gdy w
szkole czytałam je pierwszy raz. Wszystko co mówi rozmówca autorki
– wybitny chirurg żydowskiego pochodzenia Marek Edelman jest
niesamowicie ważne. Każda strona opisu codzienności, walki i
upadku warszawskiego getta podczas wojny, powinna być zapamiętana.
Dlatego stwierdziłam, że książkę tą można czytać kilkakrotnie
i za każdym razem zwrócić swoją uwagę na inny szczegół
opisywany przez Edelmana. Każdy człowiek chcący godnie przejść
przez swoje życie powinien zmierzyć się z tym tematem. Z książek,
z filmów czy z opowieści. Nie można udawać, że się nie wie, że
się nie pamięta. Przez Holokaust trzeba przebrnąć i pod powiekami
przerobić wszystkie obrazy, o których opowiada bohater z getta.
Niech treść mówi sama za siebie.
Akcja trwała od dwudziestego
drugiego lipca do ósmego września 1942 roku, sześć tygodni. Przez
sześć tygodni stałem przy bramie. Tu, w tym miejscu. Odprowadziłem
czterysta tysięcy ludzi na ten plac.
(…)
dokonanie wyboru między życiem a śmiercią jest ostatnią
szansą zachowania godności.
Nie denerwowałem
się – pewnie dlatego, że właściwie nic nie mogło się
zdarzyć. Nic większego niż śmierć, zawsze chodziło przecież
o śmierć, nigdy o życie. Być może tam wcale nie było
dramatu. Dramat jest wtedy, kiedy możesz podjąć jakąś
decyzję, kiedy coś zależy od ciebie, a tam wszystko było z
góry przesądzone. Teraz, w szpitalu, chodzi o życie – i za
każdym razem muszę podejmować decyzję. Teraz się denerwuję
znacznie bardziej.
Mur sięgał tylko pierwszego
piętra. Już z drugiego widziało się TAMTĄ ulicę. Widzieliśmy
karuzelę, ludzi, słyszeliśmy muzykę i strasznie żeśmy się
bali, że ta muzyka zagłuszy nas i ci ludzie niczego nie zauważą,
że w ogóle nikt na świecie nie zauważy – nas, walki,
poległych… Że ten mur jest tak wielki – i nic, żadna wieść
nigdy się o nas nie przedostanie.
Musisz to wreszcie zrozumieć: ci
ludzie szli spokojnie i godnie. To jest straszna rzecz, kiedy się
idzie tak spokojnie na śmierć. To jest znacznie trudniejsze od
strzelania. Przecież o wiele łatwiej się umiera strzelając, o
wiele łatwiej było umierać nam niż człowiekowi, który idzie do
wagonu, a potem jedzie wagonem, a potem kopie sobie dół, a potem
rozbiera się do naga…
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz