środa, 13 sierpnia 2014

"Kopf hoch” - Spróbuj przejść przez życie z podniesioną głową!!!


Joanna Olczak-Ronikier, W ogrodzie pamięci, 2001
 
 
Ta niezwykła, nagrodzona w 2002 roku Nagrodą Literacką Nike książka, spędziła całe 3 lata na mojej półce. Kilkakrotnie już prawie po nią sięgałam, ale zawsze kiedy zaczynałam ją oglądać coś innego przyciągało moją uwagę. W końcu przyszedł dzień kiedy znalazłam pretekst aby ją przeczytać. Od pierwszego zdania tak zatraciłam się w tej opowieści, że ponad 300 stron "połknęłam" w trzy dni. W pewnym momencie poczułam się jakbym siedziała na wiklinowym krześle w prawdziwym "ogrodzie pamięci z autorką książki (tak jak na okładce siedzi jej babka ze swoją siostrą) i słuchała jej niesamowitej rodzinnej historii. Opowieść ta tak zaciekawia, gdyż jest silnie zakorzeniona w historię Polski i nierozerwalnie z nią związana. Losy swoich bliskich, zaczynając od połowy XIX wieku, autorka opisuje pięknym językiem, rozbudza wyobraźnię plastycznymi opisami rzeczywistości odległych lat. Zajmując się aktualnie obrazem Żydów w literaturze głównie zwracałam uwagę na problematykę żydowską. Wydaje mi się, że gdybym wcześniej przeczytała W ogrodzie pamięci pozycja ta byłaby dla mnie po prostu klimatyczną sagą rodzinną albo ciekawie napisaną powtórką z historii. Książka Olczak-Ronikier otwiera bowiem szerokie pole nawiązań, dotyka całego mnóstwa przeróżnych aspektów i obojętnie z jakim nastawieniem się do niej podejdzie, gwarancja satysfakcji stuprocentowa!


Nestorami rodu opisanego przez Joanne Olczak-Ronikier są jej pradziadkowie Gustaw i Julia Horwitz. Prababka po śmierci męża sama wychowywała dziewiątkę dzieci. Jej ulubione powiedzenie „Kopf hoch”, czyli „głowa do góry” przetrwało przez pokolenia i stało się dewizą życiową całej rodziny. Jedna z ich młodszych córek, Janina jest babcią autorki książki. Obok ciekawych historii życia kolejnych dzieci Julii i Gustawa na plan pierwszy wysuwa się właśnie przejmująca opowieść o historii wydawnictwa Jakuba i Janiny Morkowiczów. Słyszałam wcześniej o tym zasłużonym dla literatury polskiej wydawnictwie, nie miałam pojęcia, że właściciele byli Żydami. To przecież właśnie im zawdzięczamy piękne, pierwsze wydania przedwojennych literatów. Wydawali książki Żeromskiego, Tuwima, Korczaka itd. W ogóle w życiu całej rodziny obecne są „wielkie persony” świata kulturalnego i politycznego. Józef Piłsudski był świadkiem na ślubie brata babci Olczak-Ronikier, ten sam miał też bardzo dobre kontakty z Leninem. Matka pisarki widziała z bliska zamach na Narutowicza. Jeden z wujów pisarki romansował z Nałkowską, jej babcia przyjaźniła się z żona Stanisława Przybylskiego, jej wujostwo chodziło w Paryżu na wykłady do Curie-Skłodowskiej, jej kuzyn przyjaźnił się ze szkolnym kolegą Krzysztofem Baczyńskim, bliscy przyjaciele rodziny to m.in Janusz Korczak i Julian Tuwim, aż w końcu rodzicami chrzestnymi samej autorki byli Anna Żeromska i Leopold Staff. Cóż więcej chcieć. Nie często zdarza się okazja aby móc przyjrzeć się sławnym osobom z punktu widzenia ich znajomych.
 
To jednak tylko jeden z aspektów tej książki. Obok ciepło, ciekawie i dość szczegółowo opisanych losów rodziny pisarki czyli polskiej inteligencji żydowskiego pochodzenia, najciekawsze wydaje mi się całe tło historyczne towarzyszące ich życiu. Tym bardziej, że akcja książki nie rozgrywa się tylko w Polsce ale także w Paryżu, Moskwie, Bombaju, Ostendzie i Nowym Yorku. Autorka dzięki zachowanym pamiątkom po przodkach i opowieści żyjących członków rodziny daje nam wgląd zarówno do burżuazyjnych salonów i europejskich kurortów jak także do carskiego więzienia, sowieckich łagrów i okupacyjnych kryjówek minionego wieku.
 
Bardzo przejmującą stroną tej epickiej opowieści jest natomiast temat żydowski. Asymilacja, polonizacja, antysemityzm i wszystko co się z tym wiąże. Ważnym głosem w polskiej literaturze są przytaczane przez autorkę fragmenty pamiętników czy listów żyjących w XX wieku Żydów. Nie do końca byłam świadoma tego, jak głęboko sięga problem antysemityzmu. Tymczasem okazuje się, że naród żydowski borykał się z walką o swoją tożsamość długo przed wojną. Często szukałam w literaturze wyjaśnienia tego zjawiska, źródła pogardy i nienawiści. Do tej pory nie znalazłam a powieść W ogrodzie pamięci jeszcze bardziej uzmysłowiła mi ten problem i przeraziła nim. Autorka podając fakty nie analizuje ich. Nikogo nie ocenia. Czasami snuje przypuszczenia lub wyobraża sobie co czuli w danym momencie jej krewni, wszystko co pisze jest jednak bardzo obiektywne. O swoich uczuciach nie mówi prawie wcale. Oto jeden z fragmentów książki, który bardzo mnie poruszył:
 
W ostatnich dziesięcioleciach dziewiętnastego wieku narastała antysemicka propaganda i polski patriotyzm nierzadko zmieniał się w nacjonalizm broniący się przed napływem "obcych etnicznie, szkodliwych elementów". Te wszystkie obelżywe epitety znane od dzieciństwa, te oskarżenia o krętactwo, chciwość, obłudę, tchórzostwo, bezwzględność, nielojalność musiały wsączyć się w duszę, zwłaszcza że nie pochodziły tylko od zaciętych antysemitów ani od ludzi powtarzających bezmyślnie zasłyszane komunały. Sam Bolesław Prus w Kronikach tygodniowych pisał: Żydostwo nie tyle oznacza pochodzenie i religię, ile raczej: ciemnotę, pychę, separatyzm, próżniactwo i wyzysk.
W opini społeczeństwa, jak stwierdził Max (Maksymilian Horwitz-Walecki): Żyd niezasymilowany, Żyd nie podniesiony jeszcze do godności Polaka, był jakimś podczłowiekiem. On sam, wychowany w duchu asymilacji, mógł się łudzić we wczesnej młodości, że uniknie losu "parchów", obrażanych i poniżanych, podejrzewanych o wszystkie możliwe łajdactwa. Recepta na uniknięcie pogardy wydawała mu się prosta: Żyd, aby stać się człowiekiem, musiał przestać być Żydem, musiał stać się Polakiem...Trzeba było tylko dokonać podwójnej zdrady. Wyrzec się niezasymilowanych współbraci. Czyli własnych korzeni, własnej historii, religii, tradycji. A także wyprzeć się samego siebie, własnej tożsamości ukształtowanej przez wieki. Ukrywać starannie swoje "ja", swoją inność psychiczną, intelektualną i kulturową, udawać kogoś innego, by stać się całkowicie, aż do złudzenia Polakiem.
 
Autorka kilkakrotnie porusza w książce ten temat, ale tylko wtedy kiedy któryś z opisywanych członków rodziny naprawdę miał z tym problem. Osobiście ciekawa jestem co sama o tym myśli, albo jakie było stanowisko jej babci i matki. Cała rodzina nie zgodziła się podczas wojny na getto, nie przenieśli się (na szczęście) za mur. Ale pisarka nie roztrząsa tego tematu. Często wspomina, że problem tożsamości czy ich asymilacja to bardzo delikatna sprawa, o której nie rozmawiano. Uważam fragmenty, w których sami bohaterowie mówią głośno co o tym wszystkim myślą za bardzo cenne. Żydzi walczyli przecież o Polskę, wkładali swoją inteligencją duży wkład w rozwój kultury i literatury polskiej, a nawet niejednokrotnie godnie reprezentowali Polskę za granicą. Tym bardziej donioślej i przerażająco brzmią słowa listu jednego z walczących w lotnictwie podczas wojny kuzynów pisarki Ryszarda Bychowskiego:
 
Dziś po roku systematycznego mordu w stolicy i na prowincji, społeczeństwo żydowskie w Polsce przestało właściwie istnieć. Jak na tę bezprzykładną zbrodnię z rąk wspólnego wroga zareagował naród polski?
Moi koledzy w lotnictwie i w armii byli albo obojętni, albo otwarcie się cieszyli. Przez całe tygodnie widziałem chłopców uśmiechających się pogardliwie na widok nagłówków „Dziennika Polskiego” o mordach Żydów. Nie chcieli kupować „Dziennika” bo ciągle tylko o tych Żydach. Na pewno rozumiesz, jakie to było bolesne(...) Znów pocieszałem się myślą, że w kraju jest inaczej, znów karmiłem się propagandowymi historyjkami, że ktoś tak kogoś schował z narażeniem własnego życia. (…)
Ale już w tej chwili widzę, że wokół idącego na śmierć ludu żydowskiego była tylko obojętność, pogarda, że nie walczą, zadowolenie, że „to nie my”(...) Żydzi nie mogli masowo uciekać, bo nie mieli dokąd. Za murami gett było obce państwo, obca ludność i to jest, zdaje się straszna prawda.
 
Problem ten wciąż pozostaje otwartą sprawą. Temat nie jest zamknięty. Nadal będę szukać odpowiedzi na pytanie: Dlaczego?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz