wtorek, 18 lutego 2014

Udawany Obłęd

Marek Hłasko, Piękni dwudziestoletni, 1966

 
 
 
 
"W chwili, gdy piszę te słowa, mam trzydzieści dwa lata. Założyłem sobie, że jeśli nie napiszę do czterdziestki porządnej książki, to wezmę się za coś innego. (…) Napisałem do tego czasu kilkadziesiąt opowiadań, z tych kilkudziesięciu czytać mogę tylko cztery, nie lubię jednak ani jednego. (…) Człowiek nie potrafi ocenić swoich błędów tak długo jak opowiadanie leży w szufladzie biurka, trzeba je opublikować i zacząć wstydzić się za nie, to jest jedyna możliwość nauczenia się czegokolwiek na przyszłość. Jeśli taka możliwość w ogóle istnieje."
 
 
 

Czy ta napisana 48 lat temu książka może jeszcze dzisiaj zaciekawiać? Myślę, że sięgają już po nią tylko wielbiciele Marka Hłaski, albo ludzie chcący poznać swobodny opis życia czasów komunistycznych. Tacy na pewno się nie zawiodą i będą książką bardzo zadowoleni. W innym wypadku, każdy przypadkowy czytelnik będzie trochę znużony nieaktualnymi już dzisiaj opisami, nawet jeśli język autora jest lekki, swobodny, zabawny i trafnie oddający jego usposobienie. Twierdzę tak, gdyż sama sięgałam po tą wspomnieniową powieść kilkakrotnie. Potrafiła mnie ona zaciekawić natomiast dopiero gdy „wbiłam się” w biografię autora. 

Trzeba jednak przyznać, że książka ta posiada kilka ponadczasowych prawd. Dotarcie do nich było dla mnie przyjemnością. Kiedy już lepiej poznałam Marka Hłaskę, autora niezapomnianego Ósmego dnia tygodnia, Ostatniego kroku w chmurach czy Pętli z zaciekawieniem czytałam o jego perypetiach życiowych przeplatanych anegdotami i dygresjami różnego rodzaju. Na kartach powieści pojawia się kilka znanych nazwisk ludzi, z którymi Hłaskę coś łączyło jak Roman Polański, Artur Sandauer, Krzysytof Komeda, Jerzy Giedroyć albo takich, o których tylko wypowiada swoje zdanie. Na próżno czekałam jednak na jakiekolwiek wzmianki o Agnieszce Osieckiej....nawet o swojej żonie Hłasko wspomina tylko mimochodem. Po prostu o kobietach nie pisze.


Książka została wydana tylko trzy lata przed śmiercią autora. Można więc powiedzieć, że opisuje prawie całe życie Marka Hłaski. Jednak ten bez wątpienia utalentowany pisarz opowiada swoim czytelnikom tylko wybrane fragmenty swojego życiorysu, zapewne te, które mu wygodniej opowiadać. Bardzo ciekawie czytało mi się rozdział o tym co ma począć pisarz, którego wydawcy nie chcą wydawać. Hłasko podaje bodaj pięć sposobów na przetrwanie ciężkich czasów. Jednym z nich jest udawanie obłędu i pobyt w zakładzie psychiatrycznym (w tym ciekawy opis szpitalu pod Monachium) albo pobyt w więzieniu (też ponoć monachijskie jest najlepsze). 

Jednym słowem kaskader literatury swoich czasów całkiem ciekawie opisuje swoje barwne życie, spotkania z ludźmi czy powody emigracji. Wyraża też swoje zdanie na temat współpracy ze znanymi nam z historii literatury osobami, mówi o przeczytanych książkach czy nawet filmach nakręconych na podstawie swojej twórczości. Cały czas jednak podczas czytania miałam jakieś dziwne uczucie, że Hłasko drwi ze wszystkiego, z poczuciem wyższości wyśmiewa świat. Może taki właśnie miał charakter, a może to sposób na przetrwanie w tych niełatwych czasach w jakich przyszło mu żyć i pisać.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz