Grudniowy wieczór
Oto nadchodzę ja
niewidzialny człowiek, może zatrudniony
przez wielką Pamięć żeby żyć właśnie teraz. I przejeżdżam obok
nieczynnego, białego kościoła - w środku stoi święty z drewna
uśmiechnięty, bezradny - jakby mu zabrano okulary.
Jest sam. Wszystko inne to teraz, teraz, teraz. Prawo ciążenia które nas
przez wielką Pamięć żeby żyć właśnie teraz. I przejeżdżam obok
nieczynnego, białego kościoła - w środku stoi święty z drewna
uśmiechnięty, bezradny - jakby mu zabrano okulary.
Jest sam. Wszystko inne to teraz, teraz, teraz. Prawo ciążenia które nas
przyciska
do pracy w dzień i do łóżka w nocy. Wojna
do pracy w dzień i do łóżka w nocy. Wojna
przeł. Roman
Kaźmierski
Tomas Tranströmer
wciąż mnie poetycko zachwyca. W jego poezji jest wszystko! Jest zwykły
człowiek, jest Bóg, są podróże, jest praca, przyjaźń i miłość a przede
wszystkim mnóstwo muzyki. Dlatego myślę, że każdy znajdzie u szwedzkiego poety coś
dla siebie, coś czym się zachwyci i o czym nie szybko zapomni. Pod warunkiem,
że sięgnie po jego wiersze oczywiście. W tym roku ukazał się duży zbiór utworów Tranströmera „Wiersze i proza 1954–2004″. W końcu polscy wielbiciele poety mają
wszystko w jednym tomie. W zeszłym roku po piętnastu latach od nagrody Wisławy Szymborskiej wreszcie znowu Nagrodą Nobla doceniono poezję!
Grudniowy wieczór pochodzi z 1972 roku i jest jednym z moich
ulubionych utworów, choć bije z nigo dziwny smutek. Już sam tytuł wycisza i daje do
zrozumienia, że jest zima, biało, przyroda śpi, cisza. Do tego jest
wieczór, więc ciemno i mrok. Widzę przejeżdżającego na koniu, obok białego jak
śnieg kościoła, mężczyznę. Zaraz się zatrzyma aby zajrzeć do środka, choć
kościół jest zamknięty przez kraty w drzwiach dostrzega drewnianą rzeźbę. Zanim
odjedzie chwilę poduma, wyciszy się i zastanowi nad życiem, nad sobą. Ostatnie
słowo wiersza także mnie wprowadza w zadumę, karze spojrzeć na życie inaczej,
przez pryzmat wspomnienia wojny.
Zawsze trudno mi interpretować poezję,
jakbym nie mogła znaleźć odpowiednich słów do opisu emocji jakie wywierają na
mnie wiersze. Z poezją Tranströmera jest jeszcze trudniej, nie umiem znaleźć
nie tylko słów ale nawet formy interpretacyjnej. Jego wiersze są tak delikatne,
że ledwo uchwytne, bije z nich prawda i przedziwne, niby oczywiste
spostrzeżenie. Wciąż intryguje mnie jak w prosty sposób, piękną metaforą i
oryginalnym zestawieniem słów można zadziwić czymś o czym wszyscy wiedzą ale czego
nadal nie spostrzegają. Tak jak w tym krótkim deszczowym utworze.
Z roztopów
Spadająca spadająca woda szum stara hipnoza.
Potok zalewa cmentarzysko samochodów, migocze
za maskami.
Chwytam się mocno mostowej poręczy.
Most: wielki ptak z żelaza żeglujący obok śmierci.
przeł. Roman Kaźmierski
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz