poniedziałek, 27 sierpnia 2012

Pamiętnik dramatopisarza


Janusz Głowacki, Z głowy, 2004


Ciekawie było poznać autora Ostatniego ciecia z bardziej osobistej strony. Janusz Głowacki pisze swój pamiętnik „z głowy”. Wspominając dawne czasy, początki swojej amerykańskiej emigracji, powojenne lata w Polsce sprawnie skacze po chronologii i wplata w swoje opowieści zabawne anegdoty, które akurat kojarzą się z konkretnym wydarzeniem, o którym pisze. Sprawia to trochę wrażenie chaosu, ale nie przeszkadza w odbiorze. Zabarwione specyficznym dla Głowackiego poczuciem humoru wspomnienia, dają obraz nie tylko jego nadzwyczaj lekkiego pióra, ale przede wszystkim przypominają minione czasy, budząc nieraz sentyment. Z przyjemnością przeczytałam o kilku ciekawostkach dotyczących chociażby scenariusza kultowego dziś Rejsu, czy trudnościach z legendarną „cenzurą” w komunistycznej Polsce.

Głowacki interesująco odmalowuje obraz amerykańskiej Polonii. Siłą rzeczy musiałam porównywać go podczas czytania z niemiecką emigracją. Wniosek nasuwa się szybko. Oprócz tego, że jesteśmy bliżej kraju niż rodacy w Ameryce, nie dużo się różnimy, mimo upływu lat. Czasy się bardzo zmieniły od tych, o których opowiada autor pamiętnika, paradoksalnie ludzie jednak pozostają tacy sami.

Książkę przebrnęłam z ciekawością, jednak styl autora nie bardzo mi odpowiada. Z jednej strony to atut, że Głowacki pisze bardzo szczerze, z drugiej jednak wydaje mi się, że nie wszystko dotyczące osobistego życia artysty nadaje się do druku. Choć może duża bezpośredniość i otwartość budzi zaufanie do pisarza, dla mnie wzmianki o erotycznych doznaniach są w pewnym sensie nie na miejscu. Chociaż dobrze wiem, że to przecież styl Głowackiego. Przy tym wszystkim opowieści o swoim życiu wydają się być pozbawione jakiegokolwiek samokrytycyzmu i tym bardziej skromności. Duże mniemanie o sobie może i jest pozytywną cechą mi jednak jednoznacznie kojarzy się z zarozumialstwem. Fajnie mieć jednak taki dystans do swoich lat młodości jaki prezentuje autor pamiętnika. Nie każdy bez wstydu potrafiłby opowiadać o swoich niepowodzeniach czy wpadkach, a już na pewno tylko nieliczni potrafią się z tego śmiać tak jak Janusz Głowacki.

Książka ta przeniosła mnie w amerykański świat Nowego Jorku. W tym roku córka pisarza  Zuzanna Głowacka zadebiutowała opowiadaniami o Manhattanie. Wydaje mi się, że może to być w pewnym sensie kontynuacja pamiętnika Z głowy. Tym bardziej ciekawi mnie ten debiut.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz