Janusz Głowacki, Z
głowy, 2004
Ciekawie było poznać
autora Ostatniego ciecia z bardziej osobistej strony. Janusz Głowacki
pisze swój pamiętnik „z głowy”. Wspominając dawne czasy, początki swojej
amerykańskiej emigracji, powojenne lata w Polsce sprawnie skacze po chronologii
i wplata w swoje opowieści zabawne anegdoty, które akurat kojarzą się z
konkretnym wydarzeniem, o którym pisze. Sprawia to trochę wrażenie chaosu, ale
nie przeszkadza w odbiorze. Zabarwione specyficznym dla Głowackiego poczuciem
humoru wspomnienia, dają obraz nie tylko jego nadzwyczaj lekkiego pióra, ale
przede wszystkim przypominają minione czasy, budząc nieraz sentyment. Z
przyjemnością przeczytałam o kilku ciekawostkach dotyczących chociażby
scenariusza kultowego dziś Rejsu, czy trudnościach z legendarną „cenzurą”
w komunistycznej Polsce.
Głowacki interesująco
odmalowuje obraz amerykańskiej Polonii. Siłą rzeczy musiałam porównywać go
podczas czytania z niemiecką emigracją. Wniosek nasuwa się szybko. Oprócz tego,
że jesteśmy bliżej kraju niż rodacy w Ameryce, nie dużo się różnimy, mimo
upływu lat. Czasy się bardzo zmieniły od tych, o których opowiada autor pamiętnika,
paradoksalnie ludzie jednak pozostają tacy sami.
Książkę przebrnęłam z
ciekawością, jednak styl autora nie bardzo mi odpowiada. Z jednej strony to
atut, że Głowacki pisze bardzo szczerze, z drugiej jednak wydaje mi się, że nie
wszystko dotyczące osobistego życia artysty nadaje się do druku. Choć może duża
bezpośredniość i otwartość budzi zaufanie do pisarza, dla mnie wzmianki o
erotycznych doznaniach są w pewnym sensie nie na miejscu. Chociaż dobrze wiem,
że to przecież styl Głowackiego. Przy tym wszystkim opowieści o swoim życiu wydają
się być pozbawione jakiegokolwiek samokrytycyzmu i tym bardziej skromności. Duże
mniemanie o sobie może i jest pozytywną cechą mi jednak jednoznacznie kojarzy
się z zarozumialstwem. Fajnie mieć jednak taki dystans do swoich lat młodości
jaki prezentuje autor pamiętnika. Nie każdy bez wstydu potrafiłby opowiadać o
swoich niepowodzeniach czy wpadkach, a już na pewno tylko nieliczni potrafią
się z tego śmiać tak jak Janusz Głowacki.
Książka ta przeniosła
mnie w amerykański świat Nowego Jorku. W tym roku córka pisarza Zuzanna Głowacka zadebiutowała opowiadaniami o
Manhattanie. Wydaje mi się, że może to być w pewnym sensie kontynuacja
pamiętnika Z głowy. Tym bardziej ciekawi mnie ten debiut.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz