czwartek, 8 marca 2012

Drugie podejście do Pani Woolf




W tym roku mija 70 lat od śmierci Virginii Woolf. Tym samym jej twórczość trafia do domeny publicznej. Każdy może czerpać z niej i przedrukowywać ile chce. Po siedemdziesięciu latach prawa autorskie wygasają. Niedawno przyjrzałam się ponownie jej powieściom. Kiedyś nie potrafiłam przez nie przebrnąć. Nie jest to łatwa lektura. Do Fali niestety nadal nie mam cierpliwości. Z dwóch pierwszych powieści pisarki, Pani Dalloway (1925) i Do latarni morskiej (1927) natomiast, wyciągnęłam po latach dużo dobrego. 


Autorka Pani Dalloway operując strumieniem świadomości w swoich powieściach demaskuje ludzi. Wkracza w intymny świat myśli swoich bohaterów, przedstawiając to co i jak myślą i burząc przy tym wszelkie konwenanse. Jest niekwestionowaną mistrzynią opisów wewnętrznych. Odważnie przedstawia drugie oblicze natury ludzkiej. Wynikają z tego często wstydliwe fakty. Przekonujemy się, że ludzie mówią i robią co innego niż naprawdę myślą. Bo tak wypada, bo tego oczekuje rozmówca, aby się nie skompromitować, aby nie wchodzić w długie dyskusje i aby nie wybijać się z tłumu i z wielu innych podobnych powodów. Mimo tego, iż bohaterowie Woolf żyją prawie sto lat temu, wydaje mi się, iż w tej kwestii nic się nie zmieniło. Nadal częściej mówimy to co wypada powiedzieć niż to co naprawdę myślimy. Tym samym dzieła te nie tracą na wartości.

Akcja Pani Dalloway koncentruje się wokół przygotowań do przyjęcia organizowanego przez główną bohaterkę. Przyjęcie to staje się pretekstem dla zobrazowania obyczajów życia codziennego mieszkańców Londynu w pierwszej połowie XX wieku. Ośrodkiem wszystkiego jest oczywiście sama Klarysa Dalloway, którą, za pomocą retrospekcji, poznajemy również w czasach młodości. Autorka przedstawia także mężczyzn skupionych wokół Klarysy. Są to jej mąż Ryszard oraz jej pierwsza miłość Piotr. Brzmi interesująco, ale zawiedzie się ten, kto będzie szukał w powieści namiętnego romansu z intrygą. To nie Jane Austen to Virginia Woolf.

Do latarni morskiej to natomiast książka podzielona na trzy części. Opisuje losy rodziny Ramsay oraz ich przyjaciół. W pierwszej części akcja skupia się na przedstawieniu postaci Pani Ramsay a w dwóch kolejnych na życiu bez niej. O ile w Pani Dalloway upływ czasu wyznacza bicie wielkiego zegara słyszalnego z każdego miejsca w mieście tak tutaj rolę tę pełnią światła latarni morskiej.

Virginia Woolf to skandalistka swoich czasów i prekursorka nowej formy powieści. Dla mnie jednak pozostanie przede wszystkim autorką niezwykle głębokich i drobiazgowych opisów psychiki kobiecej. Kreślone przez nią postacie kobiet poznajemy ze wszystkich niemalże stron. Wiemy co myślą same o sobie, jak widzą je inni (w tym każdy inaczej) czy też na podstawie tego co robią, mówią i jak zachowuję się w różnych sytuacjach między ludźmi a jak w samotności, możemy oceniać je sami. Nie znam nikogo innego, kto tak jak Virginia potrafi opisywać jedną osobę czy zdarzenie. Dogłębnie przenika ludzkie myśli czy też pokazuje różne punkty widzenia tej samej sprawy. Obraz przedstawianej rzeczywistości wzbogaca o szczegóły dostrzegalne jedynie przez kobiety.

Bazując na monologach wewnętrznych autorka burzy chronologiczny czas swoich powieści. Aby dogłębniej przedstawić konkretną postać często posługuje się retrospekcją, lub też zatrzymuje czas narracji aby w skupieni przyjrzeć się ludzkiej osobowości. Bardzo często zabiegi te sprawiają, że na trzystu stronach książki praktycznie nic się nie dzieje. Nie ma żadnej akcji czy konkretnej fabuły. Czasami widok przejeżdżającego samochodu zajmuje kilka stron. To bez wątpienia niezwykła sztuka. W przypadku Pani Dalloway czas powieści to tylko jeden dzień. Nie da się więc ukryć, że powieści Woolf powstały nie po to aby intrygować czy chociażby zaciekawiać wydarzeniami, ale po to aby drobiazgowo analizować ludzką psychikę a tym samym zastanowić się nad samym sobą.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz