Andrzej Barański, Parę osób mały czas, 2005
Jak to powiedzieć
między tymi blokami
między kwaczącymi dziećmi, wronami
i się zwleczeniami
parę osób
mały czas
tu dech
tu strach
tu cho cho cha
i tyle
Miron Białoszewski
Film Andrzeja Barańskiego powstał na podstawie książki Dziennik we dwoje Jadwigi Stańczakowej. Akcja filmu rozgrywa się w latach 1975-1982. Jest to historia niezwykłej przyjaźni niewidomej pisarki Jadwigi Stańczakowej (w tej roli rewelacyjna Krystyna Janda) z poetą i oryginalnym prozaikiem Mironem Białoszewskim, którego zagrał Andrzej Hudziak.
Film ten przeniósł mnie w czasy PRL - owskiej codzienności i uzmysłowił dużo ważnych faktów dotyczących nie tylko życia obojga bohaterów ale właśnie w dużej mierze tamtych czasów. Daje w każdym razie subtelny obraz typowej wówczas codziennej walki o przetrwanie. Czytając kiedyś poezję Białoszewskiego nie byłam do końca świadoma w jakich czasach powstawała. Myślę, że teraz zupełnie inaczej będę potrafiła odczytać jego wiersze. Widząc jak się nieraz męczył ze swoją codziennością i trudnym charakterem dosłownej wymowy nabiera jeden z moich ulubionych jego wierszy Mironczarnia: Mączy się człowiek Miron męczy
znów jest zeń słów niepotraf
niepewny cozrobień
yeń
Nie można jednak zapomnieć, że jest to opowieść nie tylko o Mironie Białoszewskim ale także o Jadwidze Stańczakowej, gdyż wydarzenia przedstawione są głównie z jej perspektywy. Niewidoma poetka była oddaną przyjaciółką poety, sekretarką i powierniczką najskrytszych pragnień. W związku ze swoja odmienną orientacją seksualną Miron nigdy nie miał przy sobie żony, która zajęłaby się organizacją jego życia prywatnego. Jak na wielkiego poetę przystało nie miał głowy do przyziemnych i prozaicznych czynności takich jak gotowanie, pranie, sprzątanie czy też spisywanie wierszy, umawianie z wydawcami i załatwianie spraw urzędowych. Pomagała mu w tym, zupełnie bezinetresownie, niewidoma Jadwiga. Białoszewski nie potrafił jej za to dziękować bezpośrednio, często nawet bywał opryskliwy i boleśnie szczery. Swoją wdzięczność wyrażał jednak gestami, takimi jak chociażby bukiety kwiatów i wsparcie w chwilach depresji przyjaciółki. Nie da się uniknąć wrażeniu, że potrzebowali siebie nawzajem. Egoistyczny i kapryśny poeta dawał niewidomej kobiecie, tak ważne dla niej poczucie przydatności.
Stańczakowa przy Białoszewskim rozwija swój talent poetycki i pisarski. Choć na początku musi znosić krytykę przyjaciela, który wszystkie osoby piszące w swoim otoczeniu uważał za konkurencję, to mimo wszystko poeta, pomaga jej odnaleźć w sobie inspirację do pisania. Stańczakowa debiutowala mając 60 lat. Dzisiaj wiemy, że zaowocowało to kilkoma tomami poezji, opowiadaniami, prozą autobiograficzną oraz nawet nagrodami literackimi w kraju i zagranicą.
W każdym razie zamysłem reżysera było pokazanie kilku lat z życia polskich artystów, poetów-pisarzy. Powstała kameralna i niezwykle ciepła opowieść o nieporadnym życiowo Białoszewskim i wyrazistej Stańczakowej. Dzięki mistrzowskiemu odegraniu głównych ról przez Jandę (większość scen zagrała z zamkniętymi oczami) i Hudziaka (wizualnie niezwykle podobnego do poety) świetnie można wyobrazić sobie zwyczajność życia nieprzeciętnych ludzi.
Barańskiemu, który od lat nosił się z zamiarem zrobienia filmu o swoim ulubionym poecie, idealnie udało się odtworzyć klimat życia w Polsce lat siedemdziesiątych i oddać oryginalny charakter Mirona Białoszewskiego. W pewnym momencie poczułam się nawet ucztestniczką sławnych wtorkowych spotkań, kiedy siedzący na ziemi studenci poznawali nowe wiersze poety i z przejęciem dyskutowali o literaturze. W jednym z wywiadów Krystyna Janda przyznała się, że sama jako studentka szkoły teatralnej była raz na takim właśnie spotkaniu u Białoszewskiego w mieszkaniu.
Nie jest to w żadnym wypadku film z trzymającą w napięciu akcją, wydaje mi się nawet, że trzeba mieć dużo cierpliwości aby przetrwać go z satysfakcją. Widzów nie koniecznie zainteresowanych biografią głównych bohaterów może znudzić długa fabuła i częste sceny w ciasnych pomieszczeniach.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz