Kiedy zadomowiłam się w Monachium i nasyciłam swoją ciekawość dotyczącą innej kultury bardzo szybko zatęskniłam za czytaniem czegokolwiek po polsku. Gdy już nie wystarczały mi gazety udałam się do Polskiej Biblioteki w Monachium. Dziś wiem, że polskie książki można znaleźć też w innych miejscach tego miasta, ale wówczas musiałam zadowolić się skromnymi zbiorami Biblioteki przy Misji Katolickiej. Szybko jednak zorientowałam się, że to miejsce raczej dla dzieci polskich emigrantów, które powinny poznać kanon polskiej literatury. Ja niestety po kilku wizytach nie miałam już czego wypożyczać. Do dziś jednak bardzo szanuję to miejsce, odsyłam tam wszystkich chętnych i nawet coraz częściej korci mnie aby znowu odwiedzić miłą panią tam pracującą i zobaczyć jak z biegiem lat bogaci się w zbiory owa mała biblioteka na emigracji. A może już zaczęto sprowadzać nowości i miałabym co wypożyczyć? Prawdopodobnie sprawdziłabym to już wcześniej gdyby nie fakt, że trzeba zapłacić 15 euro kaucji i 5 euro co miesiąc ( tak było 5 lat temu). Mimo wszystko bardzo mnie cieszy, że każdy polski emigrant ma w naszym mieście wolny dostęp do książek w języku polskim.
Póki co zadowalam się więc trzema półkami polskiej literatury w Stadbibliothek. Gdzie razem z mężem płacimy 21 euro za cały rok. Czy w Polsce w każdej bibliotece płaci się za swoją kartę biblioteczną? Nie wiem, bo gdy byłam studentką miałam wszystko darmowo ale bardzo możliwe, że teraz też musiałabym płacić. W każdym razie na polskich półkach niemieckiej biblioteki, którą odwiedzam stoją bardzo ciekawe pozycje. Często zastanawiam się kto sprowadza tam te książki. Czasami myślę, że nie koniecznie musi to być Polak, gdyż są to głównie bestsellery i to nie starsze niż lata od 1990, wystarczyłoby więc, że biblioteka ta zamawia co jakiś czas nowości w naszej księgarni. Znalazłam tam książki Tokarczuk, Kuczoka, Stasiuka, Kapuścińskiego, Miłosza, Gretkowskiej, Nurowskiej i innych współczesnych polskich autorów, ponadto dzieła noblistów ostatnich lat no i oczywiście poczytne ostatnio książki Paulo Coelho, Carlosa Ruiza Zafona , Dana Browna itp. Jednym słowem wszystko to co się ostatnio dobrze w Polsce sprzedaje. Cieszą mnie te trzy półki w niemieckiej bibliotece. Co prawda niewiele książek pozostało mi tam do przeczytania ale odwiedzam je przy każdej wizycie w bibliotece. To dla mnie taka mała kraina polskości....tysiące niemieckich książek na czterech piętrach tej biblioteki i te trzy półki na pierwszym piętrze wśród książek obcojęzycznych. Obserwując je wiem, że często pojawiają się nowe tytuły, przeważnie pachnące jeszcze drukiem, nie czytane jeszcze przez nikogo a to oznacza, że zbiory się poszerzają. Widzę też, że książki te cały czas są w ruchu, czyli wielu jest takich jak ja, odwiedzających je. Może nawet czytają je Niemcy uczący się polskiego. Kto wie!
Poza tym mam tutaj dostęp do polskiej prasy w największym na dworcu kiosku z gazetami oraz sprzedawanych przed polskimi mszami w niedziele za straszne pieniądze! Polskich filmów nie mam szans obejrzeć w niemieckim kinie, rzadko też na festiwalach filmowych. Nie wiem też czy mogłabym tu kupić jakąkolwiek płytę z polską muzyką, dotąd nie znalazłam. Może to smutne, ale w niemieckim radiu nie puszczają żadnego z polskich wokalistów. Kiedyś tylko, udało mi się usłyszeć piosenkę Kayah w jednym z moich ulubionych barów.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz