Książki towarzyszyły mi od zawsze. Mam nadzieję, że tak pozostanie, że w każdym miejscu w życiu gdzie się pojawię będzie ich dużo. Pamiętam, że gdy tylko nauczyłam się pisać przepisywałam bajki z książek do swoich zeszytów. Czasami coś zmieniałam w tych bajkach, potem dumnie odczytywałam na głos to co napisałam.Trudno mi wytłumaczyć sens i cel tego co robiłam, ale do dziś dokładnie pamiętam bajki, które wtedy przepisałam. Tak właśnie wspominam swój pierwszy kontakt ze słowem czytanym i pisanym.
Studia polonistyczne jeśli nie koniecznie dały mi duże możliwości zarobkowe to jednak spełniły moje marzenia w sferze literackiej. Jeśli można studiować to co się lubi, to nawet jeśli jest to niepraktyczne, trzeba koniecznie to zrobić. Chociażby po to, aby przez pięć lat w życiu zajmować się czymś co się lubi. Potem, już nigdy może nie być takiego czasu.
Po studiach pozostała mi nie tylko potrzeba czytania ale także nawyk ciągłego podkreślania w tekście, tego co mnie zaciekawia. Zapisywanie na marginesie swoich myśli, uwag i skojarzeń. Teraz już mi trochę przeszło, ale kiedyś podkreślałam każdy artykuł w gazecie, który wydał mi się interesujący.
Literatura to dla mnie niewyczerpane źródło emocji. Każda książka, nawet ta niedoczytana, wzbudza we mnie często zupełnie nowe, nieznane wcześniej uczucia. W związku z tym, iż jestem obdarzona niezwykle bujną wyobraźnią, z łatwością potrafię utożsamiać się z postaciami, kimkolwiek są, odczuwać razem z nimi czy też przenosić się w czasie do odległych mi światów. To takie niezwykłe, że np. w drodze do pracy, można na chwilę stać się kimś zupełnie innym, odrywając się tym samym od codzienności.
Książki są dla mnie też pewnego rodzaju wspomnieniem, nieporównywalnym z żadnym innym. Kiedy biorę do ręki przeczytaną książkę, widzę moment mojego życia, w którym mi towarzyszyła. Kiedy przeglądam jej kartki często czuję zapach tamtego czasu. Jeśli jest to książka, którą przeczytałam bardzo dawno, to czasami bardziej niż jej treść pamiętam gdzie dokładnie byłam kiedy ją czytałam, jaka była pora roku, od kogo ją dostałam czy jak zdobyłam. Mam takie książki, które przypominają mi różne zapachy, szczególnie te z dzieciństwa, lub jakąś muzykę. Dzieci z dworca zoo już zawsze będą kojarzyły mi się z muzyką zespołu Skorpions, bo gdy w liceum czytałam tą książkę, często jednocześnie słuchałam właśnie Skorpionsów. Mało tego, kiedy słyszę dzisiaj jedną z tamtych piosenek, od razu przed oczami staje mi konkretna scena z tej książki. Co do zapachów nie potrafię dokładnie ich określić, chyba nawet nie dają się opisać. Ale wiem dokładnie jak pachnie Tajemniczy ogród albo Dzieci z Bullerbyn. I kiedy tylko dobiega mnie ten zapach, natychmiast przypominam sobie o chwilach spędzonych z książką, którą wtedy czytałam. Wydaje mi się, że są to już dla mnie nierozerwalne zestawienia, zapachów czy muzyki z konkretną lekturą. Choć to więc trochę niewytłumaczalne to Anna Karenina to książka zimowa tak samo jak Bezludna Wyspa bożonarodzeniowa a Dekameron niesie za sobą zapach przedziału pociągu PKP trasy Słupsk-Łódź i odwrotnie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz