Brygida Helbig,
Niebko,
2013
„Waldek, czyli
Willi, który właściwie mial zostać rolnikiem i cieślą, jak jego
ojciec i dziady, który miał poślubić Hildę albo Susannę o
nazwisku Bischoff, Börstler albo Koch, a synowi dać na imię
Heinrich albo Ludwig, utknął w Polsce socjalistycznej, ożenił się
z Basią, a dzieciom dał na imię Marzena i Basia.(...) Bo Waldek
bywał kiedyś kimś w rodzaju Niemca. Jeśli przyjąć, że istnieje
coś takiego jak Niemiec. Teraz już nie wie, czy jest Niemcem czy
Polakiem. W zasadzie można by go uznać za Polaka, gdyby nie to, że
podczas meczów piłkarskich Polska-Niemcy serce mu jednak jakby
wbrew woli bardziej bije za Niemcami.”
Brygida Helbig,
polska pisarka mieszkająca w Berlinie w powieści Niebko
rozprawia się z polsko-niemieckimi korzeniami. Aby zobrazować
skomplikowane zależności współczesnej rodziny sięga wstecz do
początków XX wieku, a raczej obarcza tym zadaniem narratorkę
swojej książki Marzenę. To mieszkająca w Anglii córka Waldka,
który przed wojną był Niemcem. Rozgrzebuje rodzinną historię, dociera
do źródeł i analizuje dramatyczne losy swoich rodziców. Brzmi na
skomplikowaną sprawę, taka też jest cała książka. Czytanie wymaga koncentracji i skupienia.
Marzena
składa rodzinne historie jak tytułowe Niebko,
z kawałków, które akurat odnalazła. Opisuje na przemian z jednej
strony losy rodziny ojca, czyli Niemców Galicyjskich osiedlonych w
bieszczadzkiej wiosce tuż przy granicy z Ukrainą, a z drugiej strony
kresową historię rodziny matki Basi, która przetrwała wojnę na
zsyłce w Kazachstanie a potem wróciła osiedlić się na Ziemiach
Odzyskanych. Oprócz przeplatającej się, skomplikowanej historii
tych dwóch rodzin, opowieść Marzeny skacze po czasach i latach
wbrew prawom chronologii a jakby tego wszystkiego jeszcze było mało,
zmienia się też od czasu do czasu narrator. Do opowieści córki
swoje dwa grosze podpowiada co chwilę ojciec, matka albo całkiem
postronny narrator w 3 osobie. Jednym słowem układanka wymagająca
ambitnego czytelnika, pasjonata układania puzzli. Dla każdego
innego będzie to nieprzyjemna przeprawa. Ja osobiście, jestem
zachwycona. Tylko takie książki, można czytać kilkakrotnie,
pozostawia satysfakcje i poczucie intelektualnego zmęczenia. Nie da
się wspomnieć także o niezwykle prostym ale poetyckim języku, co
wpływa bez wątpienia na przyjemność czytania i jest dobrym
równoważnikiem dla ciężkiej tematyki.
Moja rozpiska rodzinnych powiązań bohaterów książi |
Losy ludzkie
uwikłane w wojenne i powojenne historie wzbudzają sporo refleksji.
Przeznaczenie nigdy nikogo nie pyta o właściwy moment na życiową
rewolucję. Nikt też nie ma wpływu na to w jakiej urodzi się
rodzinie. W przedwojennej wiosce Willego żyli obok siebie Niemcy,
Polacy, Żydzi i Ukraińcy. Trzeba było zmierzyć się ze swoją
narodowością, wpisać w utarte wzory. Wraz z wybuchem wojny,
każdego z sąsiadów czekał inny los, zgodny z tym jakie nosił
nazwisko. A po wojnie, role tak diametralnie się odwróciły.
Fascynujące historie spotykały naszych przodków. Wzorem Marzeny,
chciałabym zagrzebać się w rodzinne opowieści. Czasu coraz mniej.
Świadków coraz mniej.
Autorka w tej jednej
opowieści dwóch rodzin, dotyka całego mnóstwa problemów
tożsamościowych, które pozostają aktualne w nowych odsłonach do
dzisiaj. Ucząc dzieci polskich emigrantów w Niemczech obserwuję
niezmiennie z jakimi problemami się borykają. Nie wymyśono dla
nowego pokolenia jeszcze odpowiedniej narodowości – bo wagi na
której ważą swoją niemieckość i polskość pozostają
niewzruszone. Żadna z szali nie chce okazać się cięższa. Ironia
losu i naszych polsko-niemieckich dramatycznych historii.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz