Pierre La Mure, Moulin
Rouge, 1950
„-A więc studiujecie sztuki piękne , co? - zaśmiał się szyderczo malarz baletnic (Edgar Degas). - Oczywiście, sami obiecujący artyści. Pilno wam obdarzyć świat dziełami waszego geniuszu. (…) - Czy nie rozumiecie moi panowie, że nie macie żadnych szans? Jakąż nagrodę może wam dać sztuka? Sławę? W całej historii sztuki figuruje najwyżej sześćdziesiąt wielkich nazwisk(...) wasze szanse na zdobycie nieśmiertelności równają się zeru. (…) Sztuka jest najokrutniejszym z zawodów. Jest może pięćdziesięciu artystów, którzy zarabiają tyle co przeciętny weterynarz, reszta – zdycha z głodu. (…) Będziecie zbierać bruki w podartych butach, w zimie marznąć w pracowni, drżeć na widok gospodarza, a przecież mogliście być urzędnikami bankowymi, policjantami albo konduktorami omnibusów, ludźmi godnymi szacunku, żyć spokojnie i szczęśliwie.” (s.58)
Obrazy francuskiego
malarza i grafika, Henri de Toulouse-Lautreca, artysty o światowej
sławie, którego prace jeszcze za jego życia zawisły w Luwrze
intrygowały mnie od zawsze. Nie tyle fascynowały co właśnie
zastanawiały i zmuszały do poszukiwań. O ile wielcy twórcy XIX
wieku nadal nawiązywali tematycznie do motywów biblijnych i
antycznych a nowe nurty początków XX wieku do impresjonistycznych
scen i obrazków obyczajowych o tyle malarz Lautrec pokazuje coś
więcej. Jego obrazy, rysunki i sławne plakaty ukazują nocne życie
Paryża, pełno na nich tancerek, prostytutek, barmanek i gwiazd
estradowych. Co skłaniało go do takiej a nie innej tematyki? Tym
właśnie bardzo mnie zawsze intrygował. Po przeczytaniu
zbeletryzowanej biografii autorstwa Pierre La Mura, znam już
odpowiedzi na wszystkie pytania. Wnioski są jednak smutne, tak jak
tragiczne i przygnębiające było życie wielkiego-małego artysty
paryskiego.
Książka ta fantastycznie
przeniosła mnie w czasy Belle
époque, na ulice biednego
Montmartre i bogatych salonów paryskich. W bujnym życiorysie
Lautreca pojawia się niemal wszystko. Obie strony życia, do których nie każdy
artysta miał wgląd, bo albo żył w biedzie i poznał smak tylko
goryczy, albo osiągnąwszy sławę obracał się w wyższych
kręgach. Krótkie życie hrabiego – karła, owocuje tak samo w
tragiczne co świetlne wydarzenia. Zaznał bogactwa i upokorzenia,
zaliczył kilka skandalów i doświadczył wielu zaszczytów.
Trzydzieści siedem lat przygód i kontrastów, w pogoni za
akceptacją i miłością. Czasami trudno w to wszystko uwierzyć.
Przez jego życie przewija się szereg znanych artystów, co bardzo
ubarwiło całą książkę. Znaleźli się w niej Theo van Gogh z
bratem, Degas, Cezanne, Pissarro.
„Prędko wyciągnął z kieszeni kawałek ołówka i skrawek papieru. Byle chciała posiedzieć tak jeszcze chwilę...Proszę się nie ruszać...Ołówek biegł gorączkowo po papierze. W parę sekund bestialski profil począł wyłaniać się z tła, nabierać życia. Niedbale splecione, potargane włosy, szklane, niewidzące oczy utkwione w butelkę. Ale już przyszłe arcydzieło rozpływało się, zamazywało w oczach Henryka. Kobieta zachwiała się. Powieki jej opadły. Z miękkim plaśnięciem osunęła się z powrotem na stolik, zmorzona ciężkim snem.”
Z kart powieści wyłania
się jednak smutna postać zmagającego się ze swoim kalectwem i
nadzwyczajną wrażliwością artysty. Autor lekko idealizuje swojego
bohatera a pokazując jego ciemne oblicze, od razu podsuwa
usprawiedliwienia zrzucając wszystko na barki choroby. Skrupulatnie
i drobiazgowo opisane momenty intymne, pobudzają czasem poczucie
fikcyjności całej tej opowieści. No ale tego typu biografie mają
do tego prawo.
Faktem jednak pozostaje
niezwykły klimat książki, który przeniósł mnie do świata
artystów i pozwolił poczuć wyjątkową atmosferę przedwojennego
Paryża. Z łatwością teraz interpretuję obrazy Lautreca co jest
bezcenne. Niestety nigdzie nie mogę zdobyć filmów o nim. Będę
szukać!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz