Igor
Ostachowicz, Noc żywych Żydów, 2012
Już wiem dlaczego padalce w drodze
ewolucji zrezygnowały z kończyn. Gdybym tak mógł bezszelestnie
pełznąć, zamiast czołgać się niezgrabnie jak jaszczurka z za
długimi łapkami.
Książka ta była nominowana w zeszłym
roku do finału Literackiej Nagrody Nike. Chociaż Ostachowicz
przegrał z Bator to jednak jego powieść odbiła się pozytywnym
echem i być może też zmobilizowała do dyskusji na ważne tematy
dotyczące historii naszego kraju. Adaptację książki przedstawiono
nawet na deskach Teatru Dramatycznego w Warszawie, jak na drugą
powieść autora, sukcesów całe mnóstwo.
Chociaż temat z jakim zmierzył się
Ostachowicz zdecydowanie nie pasuje na lato, przeczytałam ją z
wielkim zaciekawieniem i pełnym uznaniem dla pomysłowości i
wyobraźni autora. Pod współczesną Warszawą budzą się Żydzi,
którzy nie zdołali dostać się jeszcze do nieba. Choć to trupy,
nie budzą zgrozy. Wychodzą do miasta pełni zaciekawienia
najnowszymi gadżetami, jakich nie pamiętają ze swoich czasów
przedwojennych. Są wśród nich także dzieci i młodzież. W całą
tą makabryczną historię wbrew swojej woli zaangażowany zostaje
pewien młody warszawiak, glazurnik po studiach, człowiek szukający
jeszcze swojego miejsca na ziemi, reprezentant współczesnego
pokolenia młodych ludzi.
Makabryczna sytuacja daje bardzo dobrą
namiastkę zabawy z konwencją horroru. Zabawne momenty (np.
zgubienie ręki w Centrum Handlowym przez małego Żyda) tworzą
typową tragikomedię a całkiem niezłe scenki strzelaniny na ulicy,
w które znienacka zostaje wrzucony główny bohater, albo jego
pobyt w obozie zagłady, dają możliwość wczuć się na chwilę w
przerażającą sytuację mieszkańców wojennej Warszawy i nie
tylko.
Być może właśnie dzięki takim
książkom i tak oryginalnemu podejściu do tematu Zagłady Żydów,
jest szansa zainteresowania nim młodych ludzi. Brawo więc dla
autora, za odświeżenie tematu i pokazanie nowych sposobów na
oswojenie historii Polski. Sprzyja temu z pewnością na wskroś
współczesny język narracji, choć mnie osobiście nie zachwycił,
to jestem jednak świadoma, że tak właśnie należy (niestety)
przemawiać do współczesnego pokolenia. Książce nic by nie ubyło,
gdyby jeszcze ograniczyć zbyt wyuzdane sceny erotyczne, choć może
to dla niektórych właśnie wabik.
Generalnie jednak Noc żywych Żydów
szczerze polecam, choć okładka raczej zniechęca już na wstępie.
Znalazłam w niej nawet kilka smaczków, których nigdy nie zapomnę.
Zupa serwowana przez lekarza w podziemiach Warszawy jest z pewnością
jednym z nich. Pycha....
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz