Wojciech
Kuczok, Spiski. Przygody tatrzańskie, 2010
Dawno nie czytałam tak
optymistycznej prozy. Polskiej literaturze zdecydowanie brakuje
zabawnych i jednocześnie nie ocierających się o banał fabuł. Na
szczęście Kuczokowi nie brak poczucia humoru, groteskowej wyobraźni
ani fantazji. Jego góralskie opowiadania przesiąknięte są
erotyzmem z najwyższej półki tym bardziej, że opisuje je
rozkoszny język, gdzie polszczyzna miesza się z gwarą podhalańską
i śląską.
Podane w pięciu
odsłonach powroty Ślązaka do góralskiej wioski są ponadto satyrą
polskości i obnażeniem, często nie wychodzących na światło
dzienne, rodzinnych frustracji. Każdego bohatera można potraktować
tu symbolicznie jako nosiciela typowych cech swojego „gatunku”.
Na pierwszy plan w tym zbiorze stereotypów wychyla się ojciec
narratora, wiecznie rozczarowany Polak, który po 1989 roku nie
potrafi odnaleźć się w wymarzonym, wolnym kraju.
Przez pierwsze
„futbolowe” opowiadanie przedzierałam się z lekkim
zniechęceniem, ale kiedy tylko dałam ponieść się niebanalnemu
stylowi autora, popłynęłam w pozostałe opowieści bez
samoświadomości. Porwał mnie czar i magiczność tej prozy. Opisy
Tatr, góralskich zwyczajów, zabobonów i legend połączone z
fantazją i talentem do rozbawiania Wojciecha Kuczoka, gwarantują
pełne uroku chwile z książką. Zatęskniłam za klimatem polskich
gór, a nawet choć jestem Kaszubką, miałam przez chwilę ochotę
pogaworzyć sobie po góralsku. A jakże!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz