niedziela, 21 lipca 2013

Zamaskowany Lem



Stanisław Lem, Maska, 1977




Proza Stanisława Lema nie jest dla każdego. Naszpikowane neologizmami opowiadania, pełne niezrozumiałych fraz słownictwo i balansowanie na granicy różnych nierealnych światów, choć świadczy o wielkim geniuszu wyobraźni autora, bywa niestety też powodem niezrozumienia jego fantastyki naukowej. Na dodatek mozolna lektura ze szkolnych lat czyli Opowieści o Pilocie Pirxie skutecznie zniechęca do poznania pozostałej twórczości pisarza. Wielu wiec ludzi kojarzy Stanisława Lema właśnie tylko na podstawie tych szkolnych opowiadań albo ekranizacji powieści Solaris.



Zdecydowanie jednak wielki ten człowiek, tłumaczony na ponad 40 języków, zasługuje na lepsze poznanie, chociażby było się nie koniecznie wielkim fanem science fiction, tak jak ja. Nieraz już jednak dochodziłam do przekonania, że niektóre książki odnajdują mnie ponownie gdy uznają, że jestem na nie gotowa. Wcześniej do Lema nie przekonała mnie nawet cała seria wykładów wielkiego „lemowskiego pasjonata” na Uniwersytecie, teraz kiedy przeczytałam kilka nieznanych mi wcześniej opowiadań Lema, dojrzałam najwidoczniej do jego pisarstwa, bo mam nawet ochotę sięgnąć po którąś z jego powieści.




W każdym razie tytułowe opowiadanie Maska nie jest łatwym zadaniem. Stylizowane na średnowieczny język treści w połączeniu ze skomplikowaną fabułą, w której miejscami trudno się połapać wymagają ogromnej koncentracji, ciszy i skupienia podczas czytania. Sama opowieść o nadzwyczajnym, wyglądającym jak pająk robocie, który udając kobietę rozkochuje w sobie mężczyznę aby potem według otrzymanego rozkazu go zabić, wydaje się nawet ciekawa. Wszystkie filozoficzne dylematy dziejące się w umyśle robota-pająka, odnoszące się do istoty natury człowieka (czy może bardziej natury kobiecej) jak też rozważania chociażby o granicy wolnej woli zasługują bez wątpienia na uwagę. Jednak opowiadanie wydaje mi się za długie, nie do przebrnięcia za jednym podejściem, każda koncentracja ma przecież swoje granice, a powrót do czytania wytrąca z równowagi i długo trwa ponowne wbicie się w ten „lemowski” klimat.



Na szczęście nie zniechęciło mnie to do dalszej lektury. Kolejne opowiadania, a potem nawet scenariusze czy widowiska telewizyjne, są już zdecydowanie lżejsze i przyjemniejsze. Niesamowicie humorystyczne opowiadanie Edukacja Cyfrania zachęciło mnie do poznania Bajek robotów albo Cyberiady Stanisława Lema. Przygody niezwykłych konstruktorów Trurla i Klapaucjusza oraz ich nadzwyczajnych robotów z pewnością są bardzo ciekawe. Szkoda, że właśnie tego typu proza nie jest proponowana dziesięciolatkom w szkole, zdecydowanie wyszłoby to Lemowi na lepsze.

2 komentarze:

  1. Zawsze lubiłem Lema, nie wiem dlaczego zniechęcacie się Prixem, opowiadanko dość ciekawe.

    OdpowiedzUsuń
  2. Moze faktycznie powinnam wrocic do Pirxa:)

    OdpowiedzUsuń