Anna Bikont, Joanna
Szczęsna, Pamiątkowe rupiecie, 2012
Pamiątkowe rupiecie to drugie, uzupełnione wydanie
biografii Wisławy Szymborskiej. Pierwszą wersję autorki opublikowały w 1997
roku tuż po Nagrodzie Nobla. Od tego czasu minęło już piętnaście lat i siłą
rzeczy biografia wzbogaciła się. Po śmierci poetki nabrała także innego
wydźwięku, dzieła pięknie skończonego. Życie i twórczość Noblistki można
zamknąć i podsumować. Nasza największa polska poetka nie napisze już ani
jednego wiersza, nie oceni też swoich biografek. Myślę jednak, że byłaby z
ostatecznej wersji tej książki zadowolona. Jest to bowiem biografia, którą się czyta
jak dobrą powieść. Bo choć opowieść ta pozostawia niedosyt bardzo łatwo zaprzyjaźnić się z
główną bohaterką.
Już sama okładka książki
rozbudza ciepłe uczucia. Na pierwszej stronie uśmiechnięta twarz młodej poetki,
pod spodem natomiast Szymborska jaką pamiętam, roześmiana osiemdziesięciolatka.
Autorkom biografii najbardziej jestem wdzięczna za rzetelne
przedstawienie nie tyle dzieciństwa co młodości poetki, czyli czasów, o których
wcześniej nie miałam pojęcia. Pierwsze wiersze czy też jej powojenny debiut
nabierają zupełnie innego wymiaru z perspektywy Nobla. Również ciekawie opisane
małżeństwo z Adamem Włodkiem, barwne życie na ulicy Krupniczej i lata pracy
poetki w Życiu Literackim to nieocenione wiadomości.
Dużą zaletą biografii
jest przede wszystkim spokój jaki wyczuwa się przy czytaniu o losach bohaterki,
który tożsamy jest przecież Wisławie Szymborskiej. Autorki nie doszukują się na
siłę skandalów, nie uprawiają sensacji aby rozbudzać ciekawość potencjalnego
czytelnika. O poetce opowiadają jak o przyjaciółce, zdając relacje z jej życia,
a nie oceniając. Nie wyczułam przy tym ani odrobinę "lukierowania" tej historii,
ale może dlatego, iż sama bardzo lubiłam człowieka jakim była ta wielka
artystka. Cieszę się też, że w końcu ktoś spokojnie opowiedział mi o
komunistycznej działalności Noblistki. Wcześniej słyszałam tylko oskarżenia i
negatywne aspekty tego momentu w jej życiu. Teraz potrafię zrozumieć całą sprawę, i nie wydaje mi się aby autorki coś specjalnie zataiły czy też
usprawiedliwiały poetkę.
Wydaje mi się, że ta
gęsto wypełniona zdjęciami, własnoręcznie robionymi pocztówkami i wierszami
Szymborskiej książka idealnie oddaje charakter i ducha poetki. Mam nawet
wrażenie jakby Noblistka przybrała teraz dla mnie swoją prawdziwą twarz. Poznałam
z bliska jej przyzwyczajenia, jej przyjaciela Kornela Filipowicza i sekretarza
Michała Rusinka, dowiedziałam się, że zaczytywała się w książkach budowlanych i
przyrodniczych, że podawała gościom zupki z proszku i uwielbiała skrzydełka z
FFC, że bała się kałuż, lubiła małpy i szuflady, słynęła wśród przyjaciół z
loteryjek i dowcipnych limeryków. Chociaż jednak dzięki temu wydawać by się
mogło, że już świetnie znam poetkę, nad biografią tą unosi się mimo wszystko
nutka tejemniczości, ta sama, która do końca towarzyszyła Wisławie
Szymborskiej.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz