wtorek, 20 listopada 2012

Bieszczadzkie wilki w książkach Marii Nurowskiej



Dzięki mojej siostrze, która systematycznie podrzuca mi książki Nurowskiej, chyba niedługo "obczytam" ją ze wszystkiego co napisała. Dwie najnowsze "wilcze książki" wydają mi się jednak najsłabszą pozycją w dorobku pisarki. Oczywiście dzięki błyskotliwemu talentowi Marii Nurowskiej tak jak zawsze i te powieści trzymały mnie w napięciu przez dwie bezsenne noce, ale przedstawione w nich opowieści są jednak trochę zbyt infantylne i niewiarygodne.


Maria Nurowska, Nakarmić wilki, 2010
Jak to zazwyczaj bywa, pierwsza powieść podobała mi się bardziej niż jej, napisana trochę chyba na siłę, kontynuacja. Nakarmić wilki to opowieść o doktorantce Katarzynie, która w Bieszczadach prowadzi badania naukowe obserwując żyjące na wolności wilki. Razem z Marcinem i Olgierdem mieszka w stacji badawczej pośrodku lasu w prymitywnych warunkach. Autorce udało się opisać ową „chatkę na kurzej nóżce” tak pięknie, że sama zapragnęłam znaleźć się w tym magicznym miejscu. Nocne wyprawy młodych naukowców do lasu i ich rozmowy z wyjącymi wilkami sprawiały, że dostawałam dreszczy. Jednak tajemniczego Olgierda nie rozgryzłam do końca i wydawało mi się czasami, że autorce brak na niego pomysłu. Do końca nie wiadomo ani co myśli ani co czuje choć jest bardzo ciekawą postacią. Dużym plusem tej powieści jest niezwykłe zakończenie, które zachęcało do przeczytania drugiej części ale jednak nie zostało wystarczająco wyjaśnione w  Requiem dla wilka. Polubiłam Katarzynę i przejęłam się jej losem, może właśnie dlatego od kontynuacji powieści oczekiwałam podrążenia tematu jej wilczej pasji. 




Maria Nurowska, Requiem dla wilka, 2011
Requiem dla wilka natomiast, opowiada o tym, jak młoda absolwentka filmówki podąża tropem Kasi aby nakręcić o niej film dokumentalny. Zaczynało się wiec całkiem interesująco jednak z każdą stroną czułam się coraz bardziej zawiedziona. Głównej bohaterki Joanny nie polubiłam, zupełnie jakbym była zła (tak jak Olgierd), że zajęła miejsce Kasi. Ponadto bardzo ogólnikowo w tej części została potraktowana przez autorkę nie tylko bieszczadzka przyroda ale też tytułowe wilki. Wstawki z dziennika emerytowanego reżysera Glińskiego, odnoszące się do świata literatury i współczesnej polityki Polski, według mnie spowalniały akcję a rodzące się między bohaterami uczucie (lub tylko pożądanie) zupełnie zostało zignorowane. Dopiero gdzieś pod koniec powieści, przypadkiem dowiedziałam się, że zauroczeni sobą bohaterowie sypiają ze sobą. Chyba, że coś umknęło mi między wersami. Trudno powiedzieć nawet co w tej powieści miało być najważniejsze. Myślałam, że film dokumentalny o bohaterce poprzedniej części, ale i to w pewnym momencie stało się sprawą drugorzędną. Być może złe było moje podejście do tej książki, może należy ją traktować po prostu jako opowieść o zagubionej, szukającej swojej drogi dziewczynie.

Mimo tego, iż nie jest to literatura zbyt ambitna i wymagająca, myślę, że nie jeden zaciekawiony tematem czytelnik za sprawą powieści zgooglował hasło wilk i zatęsknił za spokojem, malowniczo przedstawionych przez autorkę Bieszczad.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz