środa, 4 lipca 2012

Z Feststiwalu w Monachium


Wilhelm Sasnal, Anna Sasnal, Z daleka widok jest piękny, 2011

W Monachium trwa trzydziesty Festiwal Filmowy, w ramach którego można obejrzeć aż 186 filmów z 47 krajów. Prawdziwa filmowa uczta dla kinomanów. W festiwalowym konkursie bierze udział tylko jeden polski film Z daleka widok jest piękny autorstwa małżeństwa Anki i Wilhelma Sasnal. Jest on oceniany w kategorii nie-niemieckiego młodego kina.

To bardzo specyficzny film, jeden z tych, na którym nie każdy wysiedzi do końca. Film, w którym nie dzieje się dużo pod względem fabuły, ubogi dialogowo ale otwierający tym samym wielkie pole popisu dla reżyserów. Bo bez wątpienia reżyseria (obok aktorstwa) jest najmocniejszą jego stroną. Pięknie, niezwykle oryginalnie zrobiony pozostawia dużo niedomówień i daje do myślenia.

Fabułę filmu możny streścić w kilku zdaniach. Główny bohater Paweł, młody człowiek ze wsi, trudniący się sprzedarzą złomu wywozi z domu swoją chorą psychicznie matkę, robiąc tym samym miejsce swojej dziewczynie. Dziewczyna, wprowadza porządki, ma ochotę zostać nową panią domu przy boku Pawła. Ten jednak niespodziewanie, nie mówiąc nic nikomu znika. Po kilku dniach dziewczyna ze złości i smutku wraca do rodziców a zawistni sąsiedzi postanawiają „wziąć sprawy w swoje ręce”, co bynajmniej nie oznacza nic dobrego.

Jedną z wielu niezwykłości filmu jest brak muzyki. Zdałam sobie z tego sprawę dopiero w domu. Jedynymi dźwiękami są te wynikające z fabuły. Uporczywy dźwięk silnika samochodu, piły rozcinającej metal, szum wody w rzece, szczekanie psa czy brzęczenie owadów. Może to jest właśnie największą tajemnicą filmu? Może właśnie dzięki temu tak trudno zapomnieć o niektórych przejmujących scenach? 


Obraz małżeństwa Sasnal od początku do końca jest bardzo pesymistyczny. Do tego stopnia, że po seansie, pewnie za sprawą wbijającego w fotel zakończenia, trwa kilkuminutowa cisza. Potrzeba czasu aby otrząsnąć się z tej ponurej rzeczywistości przedstawionej w filmie. Pierwszym pytaniem skierowanym do aktorów po seansie było, czy naprawdę tak wygląda polska wieś? Marcin Czarnik i Agnieszka Podsiadlik musieli tłumaczyć, że wcale nie, że to nie jest przecież prawdziwa historia, że wszystko ma wymiar uniwersalny i mogło zdarzyć się w wielu innych miejscach na kuli ziemskiej. Typowy naturalizm bijący z takiego obrazu wsi, kojarzy mi się z pierwszymi filmami Jana Jakuba Kolskiego.

U Sasnali smutek wychyla się z każdego konta, nie ma prawdziwych, szczerych uczuć, nie ma przyjaźni, nie ma prawdziwej miłości, jest tylko zawiść i fałszywe uśmiechy do sąsiadów. Brak jakiegokolwiek porozumienia, spowodowanego zapewne brakiem rozmowy ze sobą. Kontrastem pozostaje piękno przyrody, zepsute jedynie bałaganem na podwórkach. Ale bałaganu tego z daleka nie widać. Z daleka widok jest przecież piękny.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz