poniedziałek, 30 kwietnia 2012

Biały ojciec na Czarnym Lądzie


Jean-Marie Gustave Le Clèzio, Afrykanin, 2008

Afrykanin to pierwsza książka francuskiego noblisty, jaką przeczytałam. Podobno właśnie od niej powinno się zacząć znajomość z tymże autorem. To stustronicowa książeczka, przenosząca czytelnika w egzotyczny świat. Idealna na cichy, spokojny wieczór przy kawie, ja jednak czytałam ją w porannym słońcu parku, wdychając zapachy skoszonej trawy i świeżo wypuszczonych pąków drzew. Kiedy czytałam o plagach owadów w Afryce, uporczywe brzęczenie nadlatywało z różnych stron i czułam wręcz jak obsiadają mnie i gryzą małe muszki. Gdy autor opisywał potworne upały mrużyłam oczy przed monachijskim słońcem. Dzięki temu przygoda z tą książką pozostanie bardzo wyrazistym wspomnieniem. Jednym słowem na dwie godziny, kiedy mój synek spokojnie spał obok w wózku, zapomniałam o nim i przeniosłam się daleko, daleko na Czarny Ląd.

Pierwsza część powieści zachwyca przede wszystkim dlatego, że świat przedstawiony jest z perspektywy dziecka, ośmioletniego chłopca. Urokiem takiego postrzegania rzeczywistości jest dostrzeganie zjawisk, zupełnie niewidocznych dla dorosłych. Autor pisząc swoje wspomnienia z perspektywy wielu lat pamięta bardziej kolory, zapachy i dźwięki niż konkretne wydarzenia. Dzieki niezwykle żywej, malowniczej narracji czytając książkę z łatwością można je dostrzec, poczuć i usłyszeć.

Autobiograficzna opowieść Le Clèzio to napisane pięknym, poetyckim językiem wspomnienia lat dzieciństwa i opis trudnego życia ojca autora. Właśnie do niego odnosi się tytuł książki. Człowiek ten spędził dwadzieścia lat w afrykańskim buszu lecząc tubylców. Po tylu latach życia bez cywilizacji z dala od ukochanej żony i dwóch synów, ojciec La Clezio, jak nie trudno zgadnąć, staje się innym, obcym dla synów człowiekiem. Kiedy po wojnie rodzina przypływa w końcu do Nigerii, nie do końca potrafi odnaleźć się w nowej roli ojca. Nawet wróciwszy do Europy na emeryturę nadal celebruje swoje afrykańskie przyzwyczajenia i niestety nie potrafi być szczęśliwy w świecie białych ludzi.

Wydaje mi się, że ta książka pomogła autorowi w pewnym sensie w rozliczeniu się z trudnych synowsko-ojcowskich relacji. Podsumowanie sobie wszystkiego i wyobrażenie życia jakie prowadził ojciec Le Clèzia pomogło mu zapewne w zrozumieniu wielu ważnych spraw dotyczących lat dzieciństwa. Czasami miałam nawet wrażenie, że autor doszukując się genezy rodzicielskich poczynań, stara się usprawiedliwiać ojca przed samym sobą.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz