Lars Jessen, Hochzeitspolka, 2010
Po roku od niemieckiej premiery, film Larsa Jessena Weselna polka wyświetlają w końcu także polskie kina. Już się nawet zaczęłam zastanawiać, czy to aby na pewno się stanie i główkowałam dlaczego niemieckie filmy, w których zagrali polscy aktorzy, tak długo nie trafiają do polskich kin. Jest takich produkcji mnóstwo. Na swoją polską premierę wciąż czeka chociażby film Jakuba Ziemnickiego z Grażyną Szapołowkską Polnische Ostern, który w niemieckich kinach wyświetlany był na początku tego roku. Polscy widzowie muszą czekać.
Obejrzałam Weselną polkę rok temu we wrześniu tuż po swoim weselu (na którym nota bene też bawili się Niemcy). Fakt ten miał na pewno wpływ na mój odbiór tego filmu. Byłam przecież nadal pod wpływem weselnych emocji i wizyta na Weselnej polce w kinie idealnie wpasowała się w mój ówczesny nastrój.
Komedia ta opowiada o Niemcu Friderze zakochanym w Polce Gosi. Fabuła filmu to właściwie tylko przygotowania do ich polskiego wesela i sama uroczystość weselna, na której spotykają się rodziny z obu stron. No i dzieje się!! Śmiechu co niemiara. W każdym razie my się ubawiliśmy, aczkolwiek słyszałam dużo, niezrozumiałych dla mnie zupełnie, krytycznych głosów z Polski.
Reżyser ciekawie manipuluje rubasznym nieraz humorem, zabawnymi dialogami czy też tkliwymi detalami. Przedstawia w ten sposób męską przyjaźń i sprytnie pogrywa sobie na utartych stereotypach, starych ranach i nowych nieporozumieniach pomiędzy dwoma narodami. Jak na rasową komedię przystało wszystko to jest przesadzone a każdy detal wyolbrzymiony. Mam wrażenie, że zostały tutaj przedstawione prawie wszystkie polsko-niemieckie stereotypy. Nie myślę bynajmniej tylko o negatywnym i prześmiewczym postrzeganiu wyłącznie Polaków. Dostaje się także Niemcom za ich wszelkie wady i przywary. Film ten można spokojnie potraktować jako summę polsko-niemieckich stosunków. Ślub i przyjęcie weselne idealnie się przecież do tego nadają.
Lars Jessen zebrał niestety także w Niemczech dużo negatywnych ocen za swój film. Zarzucano mu zbyt bezpośrednie, niezbyt inteligentne czy też przesadzone pogrywanie stereotypami. Krytykowano, że na światło dzienne wywlekanych jest dużo typowych sytuacji, którymi wszyscy są już zmęczeni a scenariusz naminowany znanymi w całej Europie polskimi przekrętami, nie wnosi nic odkrywczego. Dla mnie jednak, usprawiedliwieniem tych zarzutów jest gatunek filmu. Nazwanie wszystkiego jedną, wielką komedią daje prawo do przejaskrawień, wyolbrzymienia czy też kilkakrotnego podkreślania tych samych żartów.
Pojawia się pytanie czy zarówno Niemcy jak i Polacy potrafią śmiać się z siebie? Grający w filmie aktorzy wydaje się, że potrafią. Odniosłam wrażenie jakby cały czas świetnie się bawili. Katarzyna Maciąg z pięknym polskim akcentem, obok swojego niemieckiego narzeczonego, w którego wcielił się Christian Ulmen, idealnie wczuła się w rolę typowej polskiej panny młodej. W filmie, poza niemieckimi aktorami, zagrali m. in. Waldemar Kobus, Klaudiusz Kaufmann i Mariusz Słupiński.
Weselną polkę obejrzało w Niemczech niewielu widzów. W większości byli to pewnie Niemcy związani w jakimś sensie z Polską. Nie był on też specjalnie reklamowany. Na seansie, na którym ja byłam, było około 40 osób. W tym połowa to właściwie Polacy, którzy przyciągnęli do kin swoich niemieckich znajomych.
Problem z dziełem Jessena jest w Niemczech także taki, że wielu Niemców właśnie w ten sposób wyobraża sobie typowe polskie wesele. Mnóstwo jedzenia, wódka, disco polo, weselne tandetne konkursy i rozróby. Dzisiejsze wesela odbiegają przecież od tego stereotypu. A może tak mi się tylko wydaje?
Niemałym atutem całego filmu jest muzyka. Niemiecki zespół Toten Hosen rozbraja swoim weselnym szlagierem w języku polskim. To naprawdę świetny utwór na początek tygodnia. W filmowym weselny klimat wpasował się idealnie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz