Ignacy Karpowicz, Balladyny i romanse, 2010
Przebrnięcie przez powieść Karpowicza to niezwykła przygoda. Moja trwała kilka miesięcy! Już dawno nie czytałam tak długo jednej książki. Bywało, że odkładałam ją na kilka tygodni, czytałam w tym czasie inne rzeczy i na chwilę tylko wracałam znowu do Karpowicza. Przez środek powieści było najtrudniej się przebić. Potem książka znowu czekała aż znajdę się w nastroju do tego typu powieści. W międzyczasie przeczytałam nawet Cud Karpowicza aby lepiej poznać twórczość autora. Był to błąd, gdyż taki sam styl narracji obu książek sprawił, że całkowicie się pogubiłam w przedstawionych historiach. Jednym słowem śmieszna i niezwykła przygoda z tymi Balladynami i romansami. Prawie 600 stron dziwów i przedziwów.
Początek był ciekawy, historie kilku nie związanych pozornie ze sobą osób. Rzeczywistość XXI wiecznej Polski. Niestety bohaterowie to smutni ludzie. Zaczęłam się nawet zastanawiać czy w Polsce naprawdę jest tak źle. Co prawda trzy lata temu się wyprowadziłam, ale obrazy polskiej codzienności przedstawione przez autora mnie przerażają do tego stopnia, że boję się wracać. Łudzę się jeszcze, że to tylko fikcja literacka. Niemożliwe aby wszystko było tak szare i ponure a ludzie tacy przyziemni i zrezygnowani. Bohaterowie Karpowicza pod razu skojarzyli mi się z ludźmi z filmu Pawła Borowskiego Zero. Wszyscy tak samo nieszczęśliwi, błądzący po mieście i niechcący wpadający na siebie. W każdym razie niezbyt optymistyczna wizja dla Polaka na emigracji.
Dalej Karpowicz zręcznie manipuluje bohaterami literackimi czy też ikonami mitologii i postaciami religijnymi karząc im „zczłowieczeć” i zobaczyć co to znaczy być zwykłym śmiertelnikiem i żyć na ziemi. Erudycja autora imponuje. Ilość nawiązań, aluzji i innego rodzaju odnośników do kultury i historii literatury zdumiewa. Na każdej stronie można potknąć się o jakąś sprytną parafrazę. Inteligentny czytelnik jednak z łatwością się w tym odnajdzie i jeszcze będzie miał satysfakcje że kojarzy różne zjawiska z książki Karpowicza ze swoją wcześniejszą wiedzą. Niebywałe jak zabawił się autor. Ironizuje przy tym i nie pozostawia suchej nitki na żadnej z dziedzin jakiej należy się szacunek. Niewielu przed nim mówiło z taką śmiałością i nieraz pogardą o ważnych wartościach jak chociażby religii czy miłości. Obnaża człowieka we wszystkich sferach intymności. Jednym słowem to powieść niezwykle rozległa i różnorodna gatunkowo, pełna refleksji i smutnych a czasem nawet żenujących i wstydliwych wniosków o naszej rzeczywistości. Zaryzykuję nawet stwierdzenie, że to dzieło bezwstydne.
Oczywiście można z humorem podejść do tej historii. Świat przedstawiony w powieści jest miejscami tak absurdalny, iż rozśmiesza i rozbawia na cały dzień. Karpowicz nie trafia jednak w mój gust. Nie lubię zawstydzać się przy lekturze. Przy tym zostałam kilka razy boleśnie ugodzona gdy wykpiono ważne dla mnie wartości. Z całym szacunkiem dla wielkości tego dzieła, ale nie chciałabym aby książka ta była kiedyś na liście lektur w szkole moich dzieci. Opisuje zbyt ponurą stronę człowieczeństwa. Autor pomieszał wszystko ze sobą nie przejmując się żadnymi konwencjami. Miejscami krzywiłam się z zniesmaczenia. Oby nie w tym kierunku rozwijała się polska literatura współczesna.
Mi się książka podobała, rzeczywiście, może być dla niektórych obrazoburcza, ale w literaturze dopuszczam jak najbardziej łamanie pewnych granic. Nie pamiętam też takich scen, które jakoś bardzo by mnie zniesmaczyły. Co do samej fabuły to uważam, że to naprawdę dobrze napisana i przemyślana książka, z tzw. przesłaniem. I chociaż zgadzam się, że Karpowicz pokazuje życie w czarnych barwach i mocno przerysowuje, to pasuje to do społeczeństwa konsumpcyjnego, które jest jednym z tematów tej książki.
OdpowiedzUsuńI właśnie to mnie tu najbardziej przeraziło - świadomość, ze obraz współczesności w książce Karpowicza może być prawda m.in o Polsce. Przeraziło i zasmuciło. Chyba wolałabym sobie tego nie uświadamiać:)
Usuń