piątek, 30 września 2011

Ciężarna Polka

Manuela Gretkowska, Polka, 2001

Książek Gretkowskiej nie czytuję bo nie lubię. Męczy mnie jej styl pisania, irytuje pierwszoosobowa narracja. Kilkakrotnie brałam do ręki jej prozę i niestety odkładałam po pierwszym rozdziale. Znam ludzi, którzy się Gretkowską zachwycają i z niecierpliwością czekają na kolejne książki. Ja nie. Są gusta i guściki. Koniec dyskusji.

Polkę dostałam od siostry gdy zaszłam w ciążę. Obiecałam, że przeczytam co też zrobiłam z nieukrywaną ciekawością. Zanim wbiłam się w tak nielubiany przeze mnie styl pisarstwa dobrnęłam jakoś do połowy, a reszta, z racji zainteresowania tematem, poszła już szybko.

Autorka opisuje swoje przeżycia jakie towarzyszyły jej przez dziewięć miesięcy czasu oczekiwania na pierwsze dziecko. Łączy mnie z nią nie tylko ciąża, ale również fakt, iż obie jesteśmy brzemienne poza krajem. Gretkowska w Szwecji, ja w Niemczech. Obie same, jedynie z ojcem dziecka daleko od rodziny. Wydawać by się więc mogło, że z łatwością przyjdzie mi utożsamienie się z bohaterką książki. Choć rzeczywiście podobnie przeżywamy swoje stany, to jednak nie mogłam wczuć się prawdziwie w tę historię. Nie przeczę, że może to wynikać z wcześniejszego uprzedzenia do autorki. Mimo najszczerszych starań nie mogę obiektywnie ocenić tej książki, gdyż podświadomie na każdej stronie doszukuję się potwierdzenia mojego wcześniejszego założenia, że nie spodoba mi się wszystko co Gretkowska napisze.

W Polce nie podoba mi się na wskroś fizyczne podejście do tematu ciąży i wszystkiego co jest z nią związane. W opisach swoich odczuć Gretkowska skupia się raczej na objawach biologicznych. Dodanie drugiej, duchowej strony oczekiwań na pewno wzbogaciłoby tę historię i nadało jej szczerości czy niepowtarzalności. Tymczasem bohaterka boryka się ze swoim stanem i z różnego rodzaju innymi dylematami takimi jak chociażby kwestia zamążpójścia czy powrotem do Ojczyzny i usprawiedliwia swoje decyzje. Wszystko to zabarwione nieraz złośliwymi dygresjami i typowym dla autorki ciętym, zjadliwym językiem.

Lekkość pióra autorki nie jest dla mnie tutaj zaletą. Jej ironiczne postrzeganie świata czy też różnego rodzaju prześmiewcze refleksje drażnią i były często powodem mojego zniechęcenia do dalszego czytania. Mimo wszystko cieszę się jednak, że książkę doczytałam. Bardzo bowiem wzruszył mnie opis porodu na końcu (z oczywistych chyba powodów). 

 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz