poniedziałek, 7 lutego 2011

BLACK SWAN

Oskary dla Czarnego łabędzia

       Czarny łabędź dostał niedawno pięć nominacji do Oskara w kategoriach: najlepszy film, najlepsza aktorka pierwszoplanowa, najlepszy reżyser, najlepsze zdjęcia i najlepszy montaż. Udało mi się w końcu obejrzeć ten niezwykły film i nadal jestem pod ogromnym wrażeniem. Na kilka dobrych chwil pozostawił mnie całkowicie oszołomioną. Jestem więc przekonana, że co najmniej trzy Oskary powinien dostać. Myślę, że w pierwszej kolejności nagrodę otrzyma reżyser Darren Aronofsky. Jego wcześniejsze filmy Requiem dla snu  i Źródło wywarły na mnie równie ogromne wrażenie. Potrafi on trzymać widza przez cały seans w napięciu i jednocześnie zdziwieniu, wywołując intensywne emocje. Największą zaletą jego filmów jest dla mnie zacieranie się granicy między rzeczywistością a złudzeniem. W Czarnym łabędziu świat realny cały czas przenika się ze światem będącym wytworem wyobraźni głównej bohaterki, wprowadzając widza w całkowite zdezorientowanie.
Na nagrodę zasługuje również grająca główną rolę Natalie Portman, którą wcześniej znałam z równie dobrych kreacji aktorskich w filmach Powrót do Garden State, Bliżej czy też Kochanice króla. W końcu należałoby ją więc docenić i wyróżnić Oskarem. Tym bardziej, iż podobno aktorka przygotowywała się do roli w Czarnym łabędziu cały rok, a ćwicząc balet schudła 10 kg.  Portman stworzyła w filmie Aronofskyego niesamowicie emocjonalną postać. Grana przez nią Nina dąży do perfekcji za wszelką cenę, zmagając się nie tylko ze swoją wyobraźnią ale także nadopiekuńczą matką i wymagającym reżyserem sztuki baletowej, w której gra główną rolę. Odgrywając różnego rodzaju stany depresyjne, sceny baletowe i erotyczne, Portman wzniosła się moim zdaniem na wyżyny aktorstwa. Przedstawiona przez nią postać fascynuje i przeraża jednocześnie. W najnowszym wydaniu niemieckiego czasopisma Stern, przeczytałam ciekawy o niej artykuł. Dowiedziałam się z niego, że dziadkowie Portman ze strony ojca, pochodzili z Polski i zginęli w Auschwitz.
Czarny łabędź to ogromne, artystyczne przeżycie, ujęcia tańca porywają i przenoszą w inny wymiar, wyobraźnia Niny wyprowadza z równowagi a często powtarzająca się niejednoznaczność sytuacji irytuje. Cenię sobie filmy, po których trzeba posiedzieć przy kieliszku wina w milczeniu i powoli dochodzić do siebie. Tego rodzaju dzieła warto oglądać nawet kila razy. Po Czarnym łabędziu dodatkowo, chciałoby się zamknąć oczy i zatańczyć balet do muzyki Czajkowskiego.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz