poniedziałek, 30 listopada 2020

Misz-masz

 Ignacy Karpowicz, Ości, 2013






"Powietrze czy nie-, wnętrze czy zewn-, tak czy siak skręcał ją pusty, zbędny ból, jakaś -ość bez tematu. Ból dawał się opanować dopiero po zogniskowaniu."





Dałam kolejną szansę Karpowiczowi. Niestety "Ości" jej nie wykorzystały. Jest to gruba księga przepełniona na wskroś współczesnymi bohaterami, którzy niczym mnie nie zachwycili. Po pierwszej części, kiedy wciąż i wciąż pojawiają się nowe osoby, straciłam ochotę na dalsze ich poznawanie. Dopóki było kilku bohaterów, jeszcze orientowałam sie kto, gdzie, z kim i kiedy. Ale zagęszczenie niepokojąco wzrastało nie wzbudzając niestety mojej ciekawości. 

 

Przez jakiś czas przy książce trzymała mnie zagadka, czy opisanych ludzi coś łączy i co to może być? Niestety nie dobrnęłam do końca i nigdy nie poznam odpowiedzi. Zdecydowałam jednak, że już wystarczająco dużo czasu poświęciłam tej powieści. Na początku styl pisarza nawet mnie trochę intrygował, ciekawie balansuje między metaforami. Zdaję sobie sprawę z faktu, jak trudne jest opisanie współczesnych czasów, jednak lepiej zostawić niedosyt, niż przeładować dobry styl natłokiem informacji. Szkoda, że nie wyszła z tego dobra powieść gejowska na jaką się zapowiadała. 

1 komentarz: