środa, 13 grudnia 2017

Niedojrzały owoc

Wioletta Grzegorzewska, Guguły, 2014




„Pająki to święte stworzenia i nie wolno ich zabijać, ocaliły Matkę Boską. Kiedy Święta Rodzina uciekała z Jerozolimy, pająki uplotły wokół drogi tak gęstą sieć, że nie mogły jej przebić miecze żołnierzy Heroda.”




Swego czasu książka Wioletty Grzegorzewskiej była nominowana do Literackiej Nagrody Nike, w tym roku po ukazaniu się jej angielskojęzycznej wersji, zdobyła nominacje do międzynarodowej nagrody Bookera. W czym tkwi wyjątkowość tej skromnej powieści zamkniętej w dwudziestu czterech krótkich, epizodycznych opowiadaniach? Nie ma tu wiodącej fabuły, zaskakujących zwrotów akcji, odkrywczych analiz ani nawet szczególnie ciekawych bohaterów. Jest za to subtelna proza przesiąknięta zapachami dzieciństwa i młodości na wsi w latach osiemdziesiątych. Jest poezja ukryta między wersami i coś co sprawia, że nie można przerwać czytania dopóki nie dobrnie się do ostatniej strony.


Główna bohaterka-narratorka opowiada o swoich przeżyciach i otaczających ją ludziach najpierw z perspektywy małej dziewczynki-jedynaczki a potem dojrzewającej kobiety. Delikatnie przedstawia świat przyrody i kultywowane przez rodzinę tradycje nie oszczędzając na realistycznych opisach swoich przeżyć. Nie trzeba koniecznie mieszkać na wsi aby móc utożsamić się z Wiolą. Każdy ma pośród wspomnień różnego rodzaju inicjacje, przewijające się wciąż pod powiekami sceny z dzieciństwa i młodości. Grzegorzewska potrafiła swoje pięknie opowiedzieć, nie zanudzając niepotrzebną treścią. Posłużyła się do tego zmysłowym, kobiecym językiem, silnie oddziałującym na wszystkie zmysły. Tytułowe "Guguły" to niedojrzałe owoce co można interpretować na kilka sposobów. Pierwsze skojarzenie jaki się od razu nasuwa, to odczytanie tytułu z perspektywy głównej bohaterki, która jest jeszcze "niedojrzała" ale już stawia pierwsze nieśmiałe kroki na progu dorosłości.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz