OGRÓD W MILANÓWKU
POEZJA BRZÓZ I KOTÓWKoty pisały moje wiersze
Piosenki ody tarantele
Bo miały horyzonty szersze
Ja innych zajęć miałem wiele
Ja innych zajęć miałem wiele
Koty pisały co tam chciały
Ja umierałem po kryjomu
Ja umierałem po kryjomu
Brzozy i wierzby im szumiały
Teraz wychodzą z mego domu
Teraz wychodzą z mego domu
Pusty jest dom piwnice puste
Ta pustka o mnie opowiada
Ja mam na twarzy czarną chustę
Po pustych schodach ktoś się skrada
Opowieść ta jest
już skończona
Koty tańczyły wokół domu
Koty tańczyły wokół domu
Tango bolero charlestona
A ja umarłem po kryjomu
A ja umarłem po kryjomu
Te moje wiersze nic nie znaczą
Ale czy coś ma tu znaczenie
Ale czy coś ma tu znaczenie
Koty i brzozy po mnie płaczą
W domu ktoś mieszka jakieś cietiie
W domu ktoś mieszka jakieś cietiie
Napisany przez koty Rymkiewicza tom Zachód słońca w Milanówku otrzymał w 2003 roku Literacką Nagrodę Nike. Niezwykle utalentowane ma więc koty nasz współczesny poeta. Cały ten tomik w dziwny sposób napełnia optymizmem. Mimo wszechobecnej w nim śmierci czy też nadaremnie poszukiwanego Boga wiersze są lekkie i przyjemne. Niemały wpływ ma na to zapewne melodyjność rymów i mali bohaterowie – mieszkańcy ogrodu w Milanówku. Tytułowy ogród nie jest tylko metaforycznym obrazem świata stworzonym przez poetę gdyż istnieje naprawdę dzięki czemu wiersze te zyskują na autentyczności. Podobnie jak w poprzednich tomach Rymkiewicz również tutaj pozostaje wierny barokowo-romantycznej poetyce oraz tematom literackim, egzystencjalnym i muzycznym. Większość wierszy pisana jest rymowanym dystychem. Poeta przedstawiając swój ogród w każdej porze roku wydaje się być pełen podziwu dla jego mieszkańców i niezwykłości przyrody. W ogrodzie Rymkiewicza pełno jest przeróżnych stworzeń, najwięcej chyba kotów i jeży żywych jak też martwych, są też gawrony, myszy, kawki, krety i wiewiórki; jest „Sucha jabłoń klon ścięty, złamane pokrzywy” oraz „Suchy jaśmin sosenki jedno widmo kocie”. Jednak cała ta przyrodnicza otoczka, przypominająca nieco poezję Leśmiana czy księdza Twardowskiego, wydaje się być tylko pretekstem do zastanowienia się nad dylematami egzystencjalnymi. Pierwszy w tomie wiersz Ogród w Milanówku;Koty styczniowe zdaje się zapowiadać metaforyczne przesłanie poezji Rymkiewicza:
Jeszcze leży na lubczykach śnieg styczniowy
Przez mój ogród idzie przygłup istnieniowy
Przez mój ogród idzie przygłup istnieniowy
Brat leszczyny jarzębiny swat lubczyka
Tam za chrustem to się zjawia a to znika
Tam za chrustem to się zjawia a to znika
W obu uszach w obu mózgach ma zdziwienie
Idzie przygłup istnieniowy - przez istnienie
Idzie przygłup istnieniowy - przez istnienie
Przez trzy progi trzy piwnice trzy pokoje
Ten co z moich istnieniowych wyszedł rojeń
Ten co z moich istnieniowych wyszedł rojeń
Ten co wyszedł z istnieniowych przypowieści
Idzie przygłup - ale nie wiem czy się zmieśc(...)
W każdym niemal
wierszu podmiot liryczny poszukuje Boga, który jawi się tutaj jako ślepy,
śpiący, odległy, ukryty i nie bardzo ingerujący w życie małych istnień a jednak kierujący
nim: „W ogrodzie ślepy starzec pot ociera z czoła/Woła go ogień, ziemia,
ślepy Bóg go woła” w innym wierszu: „Nie wiemy czy Bóg blisko czy daleko
mieszka/I gdzie – czy do Boga prowadzi ta ścieżka”. Jednak największe
wrażenie zrobił na mnie chyba muzyczny fragment z Arietty zimowej. Atmosfera
tego wiersza przepełniona jest jesienną grozą i mrokiem:
Śpiewaj śpiewaj
suchy głogu sucha różo
Na cmentarzu przed grudniową białą burzą
Na cmentarzu przed grudniową białą burzą
Śpiewaj bluszczu śpiewaj głogu wierzbo krzywa
Przez zawieję przez cmentarze ktoś przybywa
Przez zawieję przez cmentarze ktoś przybywa
Ktoś wychodzi spoza grobów spoza krzyży
Śpiewaj głogu -jest już blisko coraz bliżej
Śpiewaj głogu -jest już blisko coraz bliżej
Biały grudzień
biały cmentarz zima sroga
Śpiewaj śpiewaj nawet jeśli nie ma Boga(...)
Śpiewaj śpiewaj nawet jeśli nie ma Boga(...)
Kolejnym
nadrzędnym tematem wierszy Rymkiewicza jest śmierć objawiająca się jako trupy
zwierząt, zgniłe rośliny, pogrzeby i żałobne śpiewy. Jednym z najbardziej
poruszających wierszy to wpisujący się znakomicie w listopadową aurę Zaduszek
Jadą zmarli:
Jadą zmarli
ale dokąd ale po co
Już noc późna oni jadą późną nocą
Już noc późna oni jadą późną nocą
Już świt blady oni jadą ciągle jadą
Mają twarze umazane gliną bladą
Mają twarze umazane gliną bladą
Mają łokcie krwią pobladłą pobrudzone
Jadą zmarli - nie wiedzący w którą stronę
Jadą zmarli - nie wiedzący w którą stronę
Przez odmęty czarny kompost tej jesieni
Jacy bladzi!
wszyscy strasznie wykrwawien
Jadą prędko coraz prędzej coraz dalej
Mnie się tutaj jeszcze jedna gwiazdka pali
Mnie się tutaj jeszcze jedna gwiazdka pali
Co za podróż!
gdzieś za dęby za jesiony
Przed tygodniem mój dąb jeszcze był zielony
Przed tygodniem mój dąb jeszcze był zielony
Przez jaśminy
czarne wrzosy przez pokrzywy
Płacze jesień płacze wrzesień - też półżywy
Płacze jesień płacze wrzesień - też półżywy
Żegnaj żegnaj żółty kocie mój kolego
Jadą zmarli jak w kadencjach u Schnittkego
Tam w jaśminach blady świt układa baśnie
I to moja tam w jaśminach gwiazdka gaśnie(...)
I to moja tam w jaśminach gwiazdka gaśnie(...)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz