poniedziałek, 22 października 2018

Polskie reportaże Kapuścińskiego

Ryszard Kapuściński, Busz po polsku, 1962



"Nie ma człowieka, który by przynajmniej raz w swoim życiu nie oglądał jednego ze stu takich miasteczek. Nie różnią się one niczym. Mają senne twarze, całe w liszajach zacieków i bruzdach spękanych murów, a kiedy ktoś przechodzi rynkiem, odnosi wrażenie, że wszystko przygląda mu się spod przymrużonych powiek nieruchomo, natrętnie." (s.65)




To debiut Ryszarda Kapuścińskiego i jednocześnie jedyna książka w jego dorobku w całości poświęcona Polsce i Polakom. Jest oczywiście nowsze wydanie, ja jednak dostałam przy okazji oczyszczania bibliotecznych zbiorów w rodzinnej miejscowości, mały, żółty, kiepsko wydrukowany egzemplarz drugiego wydania z 1975 roku. Przeczytałam go w jedną noc i powiem na wstępie - Kapuściński zaczynał jak mistrz!


Reportaże są krótkie, zwięzłe, bardzo treściwe i nad wyraz poetyckie. Mimo tego, iż opisują rzeczywistość komunistycznej Polski, reporter stroni od polityki. Opowieści skupiają się na pojedynczych ludziach lub niezwykłych wydarzeniach. Dawno nie czytałam prozy Ryszarda Kapuścińskiego, zapomniałam chyba jak pięknym językiem opisuje zastaną rzeczywistość, jak elegancko się wysławia i jak lirycznie potrafi zaskoczyć. Pozaznaczałam tu mnóstwo "perełek" - zdań, które chciałabym zapamiętać.

Z siedemnastu reportaży zawartych w tej książce, znałam tylko jeden pt. Sztywny! Wydaje mi się, że był on kilka razy przedrukowywany, skoro go zapamiętałam. To opowieść o transportowaniu przez kolegów nieboszczyka. Nie mniej zapadającym w pamięć jest tekst o pewnym rzeźbiarzu i jego modelce Dance, której twarz znalazła odbicie w figurce Matki Boskiej. Reporter wybrał się nawet do miejscowości Grunwald, aby porozmawiać z właścicielem terenu, na którym odbyła się piętnastowieczna bitwa z Krzyżakami. 

Zbiór otwiera niezwykle zmysłowo napisany reportaż o dwóch Niemkach-staruszkach, które uciekły z Domu Starców w Szczytnie aby odnaleźć swój przedwojenny dom, a zamyka tytułowy Busz po polsku. Choć bohaterowie tych reportaży nie pałają optymizmem i są odzwierciedleniem raczej smutnego społeczeństwa to dzisiaj, z perspektywy czasu wydaje mi się, że bardzo trafnie oddają ówczesny polski klimat.

2 komentarze:

  1. Muszę koniecznie zdobyć tę książkę, może moja biblioteka będzie ją mieć? Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie zapomnę wrażenia bycia obserwowanym, kiedy po raz pierwszy pojawiłem się w pewnym maleńkim miasteczku. Tym razem samo nazwisko autora obiecuje wytrawną lekturę. Dziekuję za przypomnienie Mistrza Reportażu i pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń